Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Inwestorzy szykują się na najgorsze?

0
Podziel się:

Przebieg pierwszej w nowym roku sesji na rynkach akcji i walut nie przypominał zwyczajowej w tym okresie sielanki, był wręcz diametralnie inny. Statystycznie rzecz biorąc był najgorszy od lat 30-tych XX wieku, jeżeli chodzi o zmianę indeksów nowojorskiej giełdy

Inwestorzy szykują się na najgorsze?

Przebieg pierwszej w nowym roku sesji na rynkach akcji i walut nie przypominał zwyczajowej w tym okresie sielanki, był wręcz diametralnie inny. Statystycznie rzecz biorąc był najgorszy od lat 30-tych XX wieku, jeżeli chodzi o zmianę indeksów nowojorskiej giełdy.

Oczywiście w porównaniu chociażby do sierpnia 2007 r. spadki nie były duże, ale od dawna inwestorzy nie byli tak pesymistycznie nastawieni do najbliższej przyszłości. Z drugiej strony trudno im się dziwić - obrazujący kondycję amerykańskiego przemysłu indeks ISM wyraźnie spadł w grudniu do 47,7 pkt. wchodząc jednocześnie w wartości recesyjne, a cena ropy na nowojorskiej giełdzie naruszyła psychologiczny poziom 100 dolarów za baryłkę. W górę poszybowały także ceny złota, uznawanego za dobrą polisę na złe czasy. Na wartości stracił także amerykański dolar, ale nie do wszystkich walut. Nadal był on mocniejszy względem brytyjskiego funta, gdzie gracze spodziewają się obniżki stóp procentowych przez Bank Anglii już 10 stycznia b.r., a także w relacji do japońskiego jena. Ten ostatni fakt tłumaczy się wycofywaniem się inwestorów z ryzykownych inwestycji, do których wykorzystywany był m.in. niskooprocentowany jen. Na wartości zyskał także będący europejskim odpowiednikiem ,,taniego pieniądza" szwajcarski frank. Czy
te fakty zwiastują, iż inwestorzy przygotowują się na nadejście gorszych czasów?

Nie można tego wykluczyć, zwłaszcza, że na wartości nieznacznie stracił także polski złoty. Nasza waluta jest zaliczana do grona bardziej ryzykownych aktywów, czyli tych, które inwestorzy będą w najbliższym czasie omijać szerokim łukiem. W efekcie informacje o możliwości wzrostu grudniowego wskaźnika inflacji do poziomu 4 proc. r/r opublikowane wczoraj przez resort finansów z pewnym opóźnieniem (bo dopiero o godz. 16:15), nie zrobiły na inwestorach większego wrażenia. Nie wykluczone, iż powodem był brak wyraźnej reakcji na nie ze strony członków Rady Polityki Pieniężnej. To, że stopy wzrosną w końcu stycznia jest już oczywiste, inwestorzy bardziej oczekiwaliby wyraźnych deklaracji skumulowanych działań (następujących po sobie podwyżek, bądź ruchu o 50 p.b.). Tymczasem najbardziej ,,jastrzębie" w ostatnim czasie były tylko wypowiedzi Dariusza Filara i Haliny Wasilewskiej-Trenkner. Na złotego nie wpłynęły znacząco także dzisiejsze informacje resortu finansów, iż zeszłoroczny deficyt może wynieść 18-19 mld zł,
a być może będzie jeszcze niższy. Uczestnicy rynku zdają sobie sprawę, iż w ujęciu nominalnym w 2008 r. deficyt będzie znacznie wyższy. W czwartek po południu (godz. 15:55) za jedno euro płacono średnio 3,6060 zł, dolar był wart 2,4480 zł, a szwajcarski frank 2,1950 zł. Należy jednak odnotować, iż w międzyczasie kursy były wyższe. Nie oznacza to jednak, że złoty ma szanse w najbliższym czasie się umocnić.

Prezentowany wczoraj scenariusz nieznacznego osłabienia się złotego w krótkim terminie, zaczął się tym samym realizować. Z jedną tylko zmianą - że może być to ruch na kilka tygodni, a powrót notowań EUR/PLN w kierunku 3,55 zł wydaje się być coraz mniej realny. Kluczowe w najbliższym czasie będą kolejne publikacje informacji z USA, zwłaszcza jutrzejsze, comiesięczne dane z rynku pracy o godz. 14:30. Opublikowane dzisiaj wyliczenia firmy ADP nieco rozczarowały (prognoza wyniosła 40 tys nowych etatów) i mogą zapowiadać oficjalny wynik gorszy od 70 tys. (chociaż szacunki ADP nie zawsze pokrywały się ze stanem rzeczywistym). Optymizmu nie wniosły także opublikowane jeszcze wczoraj wieczorem zapiski z grudniowego posiedzenia FED. Wbrew, także i moim przypuszczeniom, kwestia inflacji została zmarginalizowana na rzecz obaw związanych ze spadkiem wzrostu gospodarczego i rozszerzaniem się kryzysu na rynku nieruchomości. Członkowie FED przyjęli postawę ,,stanu najwyższej gotowości", co może oznaczać, że nie zawahają
się przed kolejnymi obniżkami stóp procentowych. Nie zmienia to jednak faktu, iż ryzyko wystąpienia tzw. stagflacji (wysokiej inflacji i niskiego wzrostu gospodarczego) będzie się utrzymywać (przemawiał za tym wczorajszy wzrost subwskaźnika ISM cen płaconych dla przemysłu do 68% w grudniu). Ciekawa sytuacja miała miejsce w czwartek na rynku EUR/USD. Po godz. 14:30 kurs gwałtownie spadł z okolic 1,4781 w rejon 1,4715-20, co trudno jest wytłumaczyć jedynie lepszymi danymi o cotygodniowym bezrobociu w USA (336 tys.), zwłaszcza, że dane ADP były gorsze. Dolar zyskał także względem pozostałych walut. To pokazuje jednak dużą dezorientację wśród inwestorów. W analizie technicznej dla pary EUR/USD nie jest to jednak dobry sygnał mogący sugerować załamanie zwyżki (miało dojść do niej już wczoraj za sprawą zapisków FED). O godz. 15:55 za jedno euro płacono 1,4729 dolara, a za funta 1,9750 USD.

komentarze walutowe
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)