Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

RPP pomogła PLN, a czy FED zrobi to samo dla USD?

0
Podziel się:

Środa przyniosła wyraźne umocnienie złotego, do czego przyczyniła się nieco zaskakująca (w czasie) decyzja Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce stóp procentowych o 25 p.b.

RPP pomogła PLN, a czy FED zrobi to samo dla USD?

Środa przyniosła wyraźne umocnienie złotego, do czego przyczyniła się nieco zaskakująca (w czasie) decyzja Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce stóp procentowych o 25 p.b.

To już drugie takie posunięcie władz monetarnych na przestrzeni ostatnich 3 miesięcy (w kwietniu główna stopa wzrosła do poziomu 4,25 proc.), co świadczy o sporych obawach członków RPP dotyczących utrzymania inflacji w celu banku centralnego na przestrzeni najbliższych kwartałów.

O ile decyzja była w pełni słuszna, gdyż długoterminowe zagrożenia dla stabilności cen wyraźnie na przestrzeni ostatnich miesięcy wzrosły, to jej termin był pewną niespodzianką. Członkowie RPP przyzwyczaili rynek do tego, iż byli dosyć sceptycznie nastawieni do perspektywy radykalnych działań - obóz „jastrzębi" nie był aż tak silny, a siła głosów rozkładała się mniej więcej po równo.

Wprawdzie kwietniowa podwyżka przeszła w zasadzie głosem Jana Czekaja, to nie można wykluczyć, że teraz było już inaczej, o czym świadczą dosyć mocne słowa, które znalazły się w popołudniowym komunikacie. Rada przede wszystkim zwróciła uwagę na zagrożenia płynące z nadmiernego wzrostu płac, który wpłynął na pogorszenie relacji związanych z wydajnością pracy.

Uwzględniono także dodatkowe czynniki mogące przełożyć się na dynamikę konsumpcji - obniżkę klina podatkowego od lipca b.r. i coroczną waloryzację rent i emerytur. Niektórzy członkowie RPP uznali, że średnioterminowym impulsem inflacyjnym może stać się także organizacja mistrzostw piłkarskich Euro 2012, która może doprowadzić do wzrostu wydatków z budżetu.

Zresztą do tematyki publiczno-fiskalnej odniósł się dzisiaj Jan Czekaj z RPP, którego zdaniem obecny rząd powinien bardziej zdecydowanie ciąć deficyt i prowadzić bardziej przejrzystą politykę fiskalną. Z kolei nieco zaskoczyła Halina Wasilewska-Trenkner, która przyznała, że wczorajsza podwyżka może okazać się wystarczająca w krótkim okresie, o ile nie nastąpi dalszy gwałtowny wzrost płac, ceny ropy pozostaną stabilne, a złoty będzie się umacniał.

Niemniej jednak po wczorajszym komunikacie RPP może odnieść nieodparte wrażenie, że zmienił się język komunikacji z rynkiem i rozpoczęliśmy cykl szybkich podwyżek stóp procentowych, które mogą potrwać przez najbliższe 2-3 kwartały. Członkowie RPP zdali sobie sprawę, że muszą się spieszyć dopóki nie będzie za późno, gdyż wtedy konieczność podjęcia radykalnych działań będzie miała dosyć negatywny wpływ na gospodarkę.

Tym samym dosyć prawdopodobne jest, że główna stopa procentowa wzrośnie do końca roku w okolice 5,00 proc., a do kolejnego zaostrzenia polityki dojdzie najpóźniej we wrześniu. Tym samym o ile sytuacja na rynkach światowych pozostanie stabilna, to złoty może w tym kontekście dosyć wyraźnie zyskiwać na wartości.

Po wczorajszym spadku EUR/PLN w okolice 3,78 zł, a USD/PLN w rejon 2,81 zł, dzisiaj rano nasza waluta była minimalnie mocniejsza. Po godz. 11:00 za jedno euro płacono średnio 3,7760 zł, a za dolara 2,8060 zł. Tym samym rynek nieco „ochłonął", co może stwarzać pole do nieznacznej korekty notowań, którą warto będzie wykorzystać do korzystnej sprzedaży walut za złote.

W przypadku euro są to okolice 3,7850 zł, a dolara 2,8250-2,83 zł. To, że rozpoczęliśmy nowy średnioterminowy trend na mocną złotówkę jest w zasadzie oczywiste i zachowanie się rynku w najbliższych tygodniach nie powinno być zaskoczeniem. Sytuacja na rynkach międzynarodowych mimo, że wciąż pozostaje nieco napięta, to nie powinna w tym zbytnio przeszkadzać.

Dzisiaj rano szef Banku Japonii przyznał, że stopy procentowe będą podnoszone stopniowo, aby nie zaszkodzić gospodarce, a inwestorzy doszli do wniosku, że ostrzeżenia ministra finansów nie odwrócą na długo niekorzystnego trendu tamtejszej waluty. Tym samym jen ponownie zaczął tracić, co powinno pozytywnie przełożyć się na rentowność inwestycji na rynkach wschodzących.

Z kolei w USA mimo wygłaszanych przez uznawanego przez niektórych za rynkowego guru, szefa obligacyjnego funduszu Pimco, ostrzeżeń odnośnie możliwego rozszerzenia się problemów z ryzykownymi kredytami hipotecznymi, wczoraj giełdowe indeksy zakończyły sesję na plusach.

Nie można wykluczyć, że do problemów w sektorze pożyczek odniesie się dzisiaj Ben Bernanke, podczas prezentacji komunikatu po kończącym się posiedzeniu FED o godz. 20:15. Zapiski z ostatniego posiedzenia pokazały, że członkowie tego gremium zwracają dosyć dużą uwagę na niestabilną sytuację na rynku nieruchomości, która ich zdaniem może utrzymać się dłużej niż wcześniej sądzono.

Tym samym z jednej strony FED będzie chciał uspokoić sytuację, ale z drugiej strony dać do zrozumienia, że nie obawia się nadmiernego wzrostu inflacji w przyszłości w związku ze spodziewanym odbiciem amerykańskiej gospodarki w najbliższych kwartałach. Głównym pytaniem jest obecnie, na co w większym stopniu zwrócą uwagę inwestorzy.

Jeżeli na uspokajających słowa Bena Bernanke odnośnie sektora nieruchomości, to dolar może nieco zyskać na wartości. Jeżeli na tym, że presja inflacyjna jednak zaczyna się stabilizować, to będziemy mieć do czynienia z sytuacją odwrotną.

Sytuacja techniczna na wykresach EUR/USD i GBP/USD nie wyklucza jednak nieznacznego umocnienia się dolara po decyzji FED, a być może wcześniej. O godz. 14:30 poznamy finalny odczyt danych o wzroście amerykańskiego PKB w I kwartale, który spodziewany jest na poziomie 0,8 proc. r/r wobec 0,6 proc. r/r ostatnio.

Wyższa figura zostałaby dosyć dobrze przyjęta przez uczestników rynku, którym nastroje pogorszyły wczorajsze słabe dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w maju. Z drugiej strony wsparciem dla europejskiej waluty mogą stać się opublikowane dzisiaj rano nieco lepsze dane o majowej stopie bezrobocia w Niemczech (9,1 proc.), a także wyższa dynamika podaży pieniądza M3 w całej strefie euro w maju (10,7 proc. r/r).

Z kolei w przypadku GBP/USD dzisiejszy ranny wzrost tej pary był wynikiem opublikowanych danych o najwyższej na przestrzeni dwóch lat dynamice wzrostu cen domów w ujęciu rocznym w czerwcu (11,1 proc.). To nasiliło spekulacje odnośnie podwyżek kosztu pieniądza i notowania funta względem dolara ustanowiły szczyt w okolicach 2,0043.

Jednak późniejsze słowa szefa Banku Anglii, iż spodziewa się on spadku inflacji i zmniejszenia tempa wydatków konsumenckich, doprowadziły do powrotu notowań w okolice „dwójki". Zachowanie się EUR/USD i GBP/USD w ostatnich dniach pokazuje jednak dosyć dużą dezorientację inwestorów. Wydaje się jednak, że prezentowana w ostatnich dniach teza zakładająca spadek notowań EUR/USD przynajmniej w okolice 1,3370 wciąż pozostaje słuszna. O godz. 11:36 za jedno euro płacono 1,3460 dolara.

dziś w money
komentarze walutowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)