Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Dlaczego nie warto wkładać do skarpety – traktowanie inflacji jako podatku od oszczędzających pasywnie

0
Podziel się:

Skoro już nie ulega wątpliwości, ze sama idea oszczędzania jest słuszna, pora na zajęcie się samymi oszczędnościami. Na początku porozmawiamy o skarpetach i inflacji.

Dlaczego nie warto wkładać do skarpety – traktowanie inflacji jako podatku od oszczędzających pasywnie

Dotychczas nasza uwaga skupiała się na samym problemie oszczędzania, na jego istocie, motywacji, korzyściach, ryzyku, powodach, bezpośrednim i pośrednim wpływie na poziom naszego życia oraz rozwój gospodarczy kraju. Mówiliśmy o powiązaniu oszczędzania z planowaniem, o stabilnym pieniądzu warunkującym nasze bezpieczeństwo.

Skoro już nie ulega wątpliwości, ze sama idea oszczędzania jest słuszna, pora na zajęcie się samymi oszczędnościami. Na początku porozmawiamy o skarpetach i inflacji. Niewątpliwie bowiem skarpeta w dalszym ciągu kojarzona jest w naszym społeczeństwie jako nieodzowny atrybut oszczędności. Trudno odpowiedzieć na pytanie skąd takie przywiązanie do tej formy oszczędzania.

Zaryzykuje stwierdzenie, że oszczędzanie w skarpetę sięga swoim rodowodem czasów zaborów. Wówczas istniał, zwłaszcza w zaborze rosyjskim, zupełnie inny system pieniężny oparty na pieniądzu kruszcowym bądź papierowym wymiennym na kruszec. Innymi słowy ówczesne pieniądze – np. złote ruble - były warte same w sobie, gdyż były ze złota. Oszczędzanie polegające na odkładanie tychże monet, było de facto inwestowaniem w złoto. Inflacja była zjawiskiem praktycznie nieznanym, oszczędnościom zgromadzonym w skarpecie nie groziła także z uwagi na powiązanie z ceną złota.

Taki system pieniężny odszedł w zapomnienie. Znacznie większa rola i władza państwa w gospodarce spowodowała całkowitą praktycznie jego kontrolę na rynku pieniężnym. Pieniądz wymienny i kruszcowy zastąpił pieniądz papierowy, który sam w sobie wart jest jedynie tyle ile w to uwierzymy jako społeczeństwo. To autorytet państwa zastępuję możliwość wymiany na złoto. Jeśli jest oczywiście, bowiem jeśli upadnie, to również upada waluta danego kraju. Doskonałym przykładem są ostatnio waluty państw Ameryki Południowej.

Nieodzownym zjawiskiem, które pojawiło się powszechnie w gospodarce i makroekonomii od momentu zwiększenia władzy i kontroli państwa na rynku pieniądza jest inflacja. Obecnie jednym z głównych problemów gospodarczych każdego państwa jest walka z nią. O jej szkodliwości mówiliśmy już kilkakrotnie. Jednak jest to walka w pewnym sensie ze skutkami ubocznymi pewnych wcześniejszych dokonań. Bo przecież w dawniejszych czasach inflacja nie była tak powszechnym zjawiskiem.

Ba, równie często co inflacja zdarzało się zjawisko zupełnie przeciwne – deflacja czyli spadek cen dóbr i usług. Wówczas oszczędzanie w skarpecie nabierało jeszcze większego sensu. W ostatnim stuleciu takie zjawisko ma miejsce bardzo rzadko i kojarzone jest z okresami wybitnej dekoniunktury gospodarczej. Tak na marginesie, coraz więcej ekonomistów uważa, że i nam może w przyszłym roku spojrzeć w oczy widmo deflacji. Dlaczego deflacja jest taka groźna? Właśnie przez oszczędzających w skarpetkach. Utwierdza ona w przekonaniu oszczędzających, że najlepszym sposobem na pomnażanie wartości oszczędności jest ich bierne gromadzenie. Spadek cen zapewnia im godziwy zysk i zniechęca do ponoszenia ryzyka z aktywniejszym ich lokowaniem. Oszczędności pracują – leżąc w skarpecie.

Deflacja powoduje także spadek popytu – po co kupować coś dziś, co jutro z pewnością będzie tańsze. Deflacja powoduje spadek sprzedaży i produkcji – po co produkować dziś skoro cena zbytu spadnie, a koszty produkcji poniesiemy mniejsze, jeśli opóźnimy produkcję. Nie ma też żadnych motywacji co do inwestowania, po co ponosić dziś duże nakłady, skoro jutrzejsze przychody i tak będą mniej warte.

Jednak mała uwaga – w warunkach deflacji nominalny spadek produkcji i zysku nie zawsze oznacza spadek realny, tak jak w warunkach inflacji nominalny wzrost produkcji nie zawsze oznacza wzrost realny. Wielu ekonomistów o tym zapomina. Deflacja również może być zjawiskiem oczyszczającym, zwłaszcza kiedy w gospodarce występuje poważny deficyt pomiędzy popytem na inwestycje a oszczędnościami. Po jakimś czasie ubytek zostaje wypełniony i sytuacja wraca do normy.

Jednak w gospodarce, w której państwo kontroluje politykę pieniężną zawsze można, przynajmniej teoretycznie wyemitować więcej pieniądza. Praktyka jest może nieco inna, ale jej omówienie nie jest takie proste i daleko wykracza poza obszar naszych rozważań. Wspomnę tylko, że związana jest ona z kontrolą poziomu stóp procentowych i stanu płynności sektora finansowego poprzez tzw. operacje otwartego rynku. Zdarza się niezmiernie rzadko, aby współcześnie zaistniała deflacja – obecnie z minimalną deflacją boryka się Japonia.

W przyrodzie, także i w ekonomii nic nie ginie. Inflacja, która zabiera nam część wartości naszych dochodów oraz przede wszystkim naszych pieniędzy musi przynosić komuś zysk. To co tracimy musi komuś przynosić zyski. Część zysków uzyskują trzymający swój majątek w dobrach trwałych - np. nieruchomościach, część zyskują pracodawcy, którym inflacja pomaga obniżać koszty pracy. Ale większość zysków zgarnia emitent pieniądza – bank centralny, który swój zysk w ponad 90% oddaje na rzecz budżetu państwa. Inflacja jest więc podatkiem, dotykającym wszystkich którzy są posiadaczami gotówki.

Podatku tego nie sposób uniknąć, a jak już wiemy ten rodzaj podatku najbardziej niekorzystnie oddziałuje na rozwój gospodarczy. Dlatego też im wyższa inflacja, tym mniej chętnych na oszczędzanie w skarpecie. Podatek inflacyjny dotkliwiej dotyka oszczędzających w gotówce, bowiem dotyka ich i bezpośrednio, i pośrednio. Bezpośrednio - pozbawiając ich części wartości oszczędności, pośrednio poprzez słabszy wzrost gospodarczy. W tym przypadku oszczędzający w gotówce płacą na tych, którzy oszczędzają aktywnie oraz na tych, którzy wcale nie oszczędzają. Podatek ten dotyczy wartości oszczędności a nie zysków z nich osiąganych, często więc jest wyższy niż ich przyrost.

Podatek od zysków kapitałowych tyczy się tylko odsetek, a nie całości sumy oszczędności. Jest częściowym transferem od oszczędzających na rzecz konsumujących. Podatek inflacyjny to kara za oszczędzanie w skarpecie i kolejna nagroda dla nie oszczędzających. Rzecz tylko w tym, czy ta premia jest w stanie zniwelować koszty pośrednie związane z wpływem inflacji na stan gospodarki – moim zdaniem w większości przypadków nie jest w stanie.

Oszczędzaj i inwestuj
pieniądze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)