Wspólnota nie zmienia więc na razie polityki wobec Białorusi i taka sytuacja utrzymuje się od dwóch lat. Wtedy Bruksela wznowiła dialog z Mińskiem - zawiesiła sankcje dyplomatyczne, bo białoruski reżim wypuścił grupę więźniów politycznych. Ale to były jedyne ustępstwa prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Na Białorusi sytuacja nie poprawia się, bo nadal ograniczana jest wolność słowa i łamane są prawa mniejszości narodowych.
Unia Europejska do tej pory nie znalazła sposobu, który zmusiłby białoruskie władze do przestrzegania demokratycznych zasad. A ponieważ nie ma pomysłu, jak ułożyć relacje z Mińskiem, teraz woli poczekać do grudniowych wyborów prezydenckich. Jeśli wybory nie spełnią międzynarodowych standardów, Wspólnota będzie musiała zdecydować, jak postępować z Mińskiem. "Musimy oceniać sytuację na bieżąco. To, co dzieje się na Białorusi, traktujemy bardzo poważnie" - powiedziała Polskiemu Radiu szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Dyplomaci mówią, że mimo zawieszenia sankcji na kolejny rok Unia Europejska będzie mogła w każdej chwili je zaostrzyć, jeśli uzna za konieczne.