Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

PiS szuka miliardów. W rządzie są już scenariusze innych zmian w oskładkowaniu najlepiej zarabiających

96
Podziel się:

PiS już dawno analizował różne warianty kontrowersyjnej reformy. Analitycy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przygotowali na zlecenie ministerstwa rodziny i pracy niezbędne dane - wynika z informacji money.pl. W grze jest ustalenie limitu składek ZUS na poziomie 40- lub nawet 45-krotności średniego wynagrodzenia.

PiS się nie poddaje, chce zmienić limit 30-krotności. W grze jest kilka opcji, są już nawet policzone.
PiS się nie poddaje, chce zmienić limit 30-krotności. W grze jest kilka opcji, są już nawet policzone. (PAP, PAP/Radek Pietruszka)

Może nie 5 mld zł, a przynajmniej 4 lub w najgorszym wypadku przynajmniej 3 mld zł. Każdy miliard się przyda, każdy zbliży rząd do zrównoważonego budżetu. Prawo i Sprawiedliwość kombinuje, jak wprowadzić zmiany w oskładkowaniu najlepiej zarabiających Polaków. Pomysł zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS nie jest jedyny. W grze od dawna są inne rozwiązania.

Nie jest tajemnicą, że rozważane jest również podniesienie limitu. Z jednej strony dla budżetu byłby to mniejszy zastrzyk gotówki. Z drugiej zmiana dotknąłby mniejszą liczbę pracujących Polaków i przedsiębiorców. Byłby zatem lżejszy do przełknięcia dla przeciwników reformy.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych już dawno szacował, jakie wpływy zapewniłoby podniesienie limitu, a nie jego całkowita likwidacja. Przyznawała to zresztą sama prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS, w licznych wypowiedziach. Analitycy wzięli pod uwagę kilka wariantów. Prezes ZUS nie tłumaczyła jednak, dlaczego Zakład podjął się takich wyliczeń i komu je przekazał.

Zobacz także: Zniesienie limitu składek ZUS. "Niesamowita huśtawka"

Jak wynika z informacji money.pl, nie były to jednak tylko wewnętrzne wyliczenia. Polecenie, by je przygotować, przyszło "z góry".

Dokumenty w tej sprawie powędrowały od razu do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które pilotowało od początku projekt zmian. To na wniosek MRPiPS w ubiegłym roku propozycja zniesienia limitu znalazła się w planie konwergencji, czyli dokumentach finansowych wysyłanych do organów Unii Europejskiej. I to stamtąd powędrowała do projektu budżetu.

30-krotność dla zrównoważenia systemu

O co chodzi w limitach składek na ZUS? W tej chwili zarabiający ponad 12 tys. zł brutto miesięcznie od pewnego pułapu wynagrodzenia przestają opłacać składki na ZUS (im więcej zarabiają dane osoby w miesiącu, tym szybciej przestają płacić).

Dzieje się tak, gdy ich wynagrodzenia przekroczą limit 30-krotności średniej pensji - czyli mniej więcej 140 tys. zł. Od tego momentu od ich zarobków nie jest już pobierana składka emerytalna i rentowa. Wszystkie inne są płacone. Płacą też wyższy podatek dochodowy (bo od podstawy opodatkowania można odliczać opłacone składki).

Dzięki temu w kieszeni mają więcej pieniędzy, ale nie tylko oni zyskują. Zyskuje też państwo i budżet. Powód jest prosty - za kilkadziesiąt lat nie będzie musiało wypłacać ogromnych emerytur.

Różne scenariusze

Zakład Ubezpieczeń Społecznych liczył potencjalne wpływy dla trzech scenariuszy: zniesienia limitu 30-krotności składek ZUS oraz podniesienia go do poziomu 40- i 45-krotności.

Podniesienie limitu do poziomu 40-krotności średniego wynagrodzenia oznaczałoby, że składek nie będą płacić ci, którzy w ciągu roku zarobią ponad 170 tys. zł. A to by oznaczało, że dopiero osoby z pensją ponad 14 tys. zł mogłyby korzystać z tego przywileju.
Jednocześnie ZUS liczył potencjalne wpływy z podniesienia limitu do poziomu 45-krotności. To oznaczałoby, że limit powędruje do tych, którzy w ciągu roku zarabiają ponad 200 tys. zł (ponad 17,5 tys. zł miesięcznie).

Według ZUS takie dwa warianty powinny zapewnić wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na poziomie 3-4 mld zł. Jednak skutek dla budżetu byłby zdecydowanie niższy. Dla porównania: zniesienie limitu 30-krotności dałoby budżetowi około 5 mld zł, a do FUS wpłynęłoby o 8 mld zł więcej.

Gowin blokuje projekt

Zniesieniu limitu składek na ZUS sprzeciwia się Jarosław Gowin i jego Porozumienie. I jeszcze przed wyborami parlamentarnymi wydawało się, że postawił na swoim. W październiku rzecznik rządu Piotr Müller na pytanie o spór wokół tego rozwiązania, mówił: nie wykluczam, że pan premier zrezygnuje z tego pomysłu.

Po wyborach jednak posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt w sprawie likwidacji limitu, a wicepremierJacek Sasin oświadczył, że PiS będzie przekonywał Gowina, by zmienił zdanie.

Tymczasem środowisko Gowina wysyłało sygnały, że mogłoby poprzeć podniesienie limitu. Tak przynajmniej wynikało ze słów minister przedsiębiorczości Jadwigi Emilewicz, cytowanych przez media.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(96)
max
4 lata temu
Najbardziej zarabiający Polacy - do dygnitarze PIS-u. I tych ludzi, należy dodatkowo opodatkować.
sceptyk
4 lata temu
Wszyscy trąbią o wyższych emeryturach, a przecież wystarczy jedno głosowanie, albo np oskarżenie, że dany jegomość wspierał ruch konsumpcji kapuśniaku i już można tą emeryturkę uciąć.
Daro
4 lata temu
PIS = socjalizm i oni to chca wprowadzić bolszewizm bogatemu zabierz A daj temu co pije pod sklepem ,widać że Polaków kupili za 13 i 500 plus
Jak żyć, pani...
4 lata temu
Wódka podrożała, wino podrożało!
Tadeusz
4 lata temu
Średnia długość życia w Polsce wynosi 78 lat i do tego wieku wyliczana jest emerytura. Kto umrze wcześniej nie zdąży wykorzystać swoich składek emerytalnych. Kto żyje dłużej otrzymuje emeryturę ze składek tych żyjących krócej. Tak się składa że bogaci żyją długo i będą długo doić system emerytalny. Emerytura ma być zabezpieczeniem na starość a nie skokiem na kasę.
...
Następna strona