Co dziesiąty eksporter utracił możliwość zawarcia intratnego kontraktu przez nieznajomość języków obcych.
Tak wynika z zaprezentowanego przez nowego unijnego komisarza ds. wielojęzyczności Leonarda Orbana raportu.
Wynika z niego, że 11 proc. aktywnych w eksporcie małych i średnich przedsiębiorstw w UE z powodu barier językowych traci okazję zawarcia intratnej umowy. Średnio przez trzy lata tracą na tym co najmniej 325 tys. euro.
Połowa ankietowanych europejskich przedsiębiorców zapowiada, że w najbliższych trzech latach będzie potrzebowało pracowników o dodatkowych umiejętnościach językowych. Najbardziej poszukiwany jest oczywiście język angielski (jedna czwarta firm)
, niemiecki (18 proc.), francuski (13 proc.) i rosyjski (11 proc.).
Zapotrzebowanie na język polski zgłasza 2,57 proc. przedsiębiorców, podczas gdy na chiński - 4,12 proc. Niemniej Komisja Europejska ocenia, że w Europie Wschodniej to polski, obok rosyjskiego i niemieckiego, jest podstawowym językiem biznesowym. Francuski, którego rola z roku na rok maleje, dominuje wciąż w kontaktach z niektórymi krajami Afryki, hiszpański zaś - Ameryki Łacińskiej.
Orban zapowiedział prace nad unijną "strategią na rzecz wielojęzyczności", która ma być gotowa w roku 2008 i "odzwierciedlać wymiar polityczny wielojęzyczności w UE" i służyć zachowaniu "różnorodności językowej, która jest codzienną rzeczywistością UE".
Na konferencji prasowej nowy komisarz zachwalał (przemawiając głównie po rumuńsku) korzyści płynące ze znajomości nauki obcych i zachęcał do ich nauki. Jego zdaniem znakomitym narzędziem może być oglądanie zagranicznych filmów, o ile są zaopatrzone w napisy. Zadeklarował się jako przeciwnik popularnego w wielu krajach Europy dubbingu oraz filmów z lektorem.
Ale Komisja Europejska nie ma żadnych kompetencji w tej sprawie (podobnie jak np. w dziedzinie nauki języków obcych w krajach członkowskich). "Niestety nasze pole manewru jest tu dość ograniczone" - ubolewał komisarz.