Każdy z Was ma w pewnej części rację, jednak pamiętajcie o tym, iż żołnierzy nie da się wyszkolić tylko na poligonie. Wszyscy chcemy czuć się bezpieczni w kraju, w którym żyjemy. Chcemy by w razie, co jest co prawda mało prawdopodobne, najazdu innego państwa na Polskę, bronili Nas zawodowcy, którzy potrafią odpowiednio zachować się na polu walki, którzy wiedzą jak mają reagować na zmieniające się i wielokrotnie nieprzewidywalne sytuacje. Tego niestety nie da się nauczyć lub też wyćwiczyć jedynie w symulowanych starciach, grach wojennych czy podobnych ćwiczeniach. Pewne jest, że każdy chce być operowany przez doświadczonego chirurga, jednak czytając Wasze wypowiedzi odnoszę wrażenie, że nie chcecie, by podczas studiów brał skalpel do ręki, bo mógłby się nim skaleczyć. Co więcej bardzo wielu żołnierzy ginących podczas misji swoją śmierć zawdzięczają w dużej mierze właśnie niewielkiemu doświadczeniu na rzeczywistym polu walki.
Kolejna sprawa, to że w obecnych czasach żołnierz, jest zawodem jak każdy inny z tym, że jest on obciążony większym ryzykiem niż większość pozostałych. Jednak nie należy się dziwić, iż wielu przeważnie młodych ludzi decyduje się uczestniczyć w misjach z dwóch wzglądów – przede wszystkim zarobków, które znacznie przekraczają, te otrzymywane za służbę w granicach RP, po drugie tak, tak jak w normalnej pracy prawie każdej osobie zależy na tym, by awansować, tak samo zależy na tym żołnierzom, a nie da się ukryć, iż możliwości awansu są znacznie pewniejsze dla kogoś, kto w wyjazdowych misjach uczestniczy, niż dla tego, kto spokojnie odbywa służbę w jednostce w Polsce.
Przemyślcie to, co napisałem i sami zdecydujcie czy wolicie, by nasza, już niedługo pewnie zawodowa armia, zdobywała doświadczenie dopiero w konflikcie, który będzie bezpośrednio dotyczył Polski, czy też lepiej, by była ona gotowa właściwie reagować na ewentualne zagrożenia. Pozdrawiam