ekonom4
/ 77.255.69.* / 2016-01-15 22:02
N szczęście dość wcześnie przestałem wierzyć w niemal cokolwiek, co zostało powiedziane przez - na szczęście już - ex-premiera Donalda Tuska, a już całkowicie puszczałem mimo uszu wszelkie jego wypowiedzi po jednej z konferencji prasowych z 2014 r., w czasie której zobowiązał się i robił minę jakoby prawdomównego, iż w swoim ministerialnym gabinecie będzie walczył z każdym przejawem hipokryzji. Czy ktoś kiedykolwiek widział złodzieja, który świadomie okradł złodzieja? Czy ktoś kiedykolwiek widział psa, który innemu psu odgryzł ogon? To jeden powód, dzięki któremu nie uwierzyłem w giełdowy cud Tuskolandu. Drugi powód jest bardziej naturalny. Po prostu jestem Ślązakiem z rodziny, w której poprzednie trzy pokolenia mężczyzn były górnikami. Tysiące razy miałem okazję słuchać ich opowiadań nie tylko o pracy górnika, o ich zmęczeniu, o kolejnych wypadkach, które uznano za niebyłe, o coraz gorszym stosunku kadry inżynierskiej do górniczych roboli, o - wreszcie, a najdziwniejsze, że w szczególności po 1982 roku - gospodarce rabunkowej w kopalniach, o papierowym urobku, czyli dopisywaniu kolejnych metrów eksploatowanej ściany do rzeczywistej ich liczby w raportach zmianowych, o niepąłceniu prze kopalnie składek ZUS i podatków, o - już w latach 1990. - finansowaniu tych zaległości ZUS-owskich i podatkowych przez budżet państwa, o.............. Co by tu jeszcze nie napisać, na wiele lat przed objawieniem się Tuska i jego giełdowego przekrętu byłem świadom ... (brzydko to określę, ale to od mojego dziadka i ojca, górników, swego czasu odradzających mi jakąkolwiek więź z kopalniami węgla kamiennego) ZGNILIZNY, które przesiąknęło górnictwo węgla kamiennego.
Ja współczuję harującym górnikom, zarówno tym dołowym, jak i powierzchniowym pracownikom kopalń. Współczuję im ślepej wiary w obywatelskie państwo Lecha Wałęsy, jakieś idee upodmiotowienia jednostki w wolnej Polsce itp.. Współczuję im też tego, że dzięki cwaniakom z obou Lecha Wałęsy utracili swoje związki zawodowe, a tzw. związki zawodowe, aktualnie funkcjonujące w górnictwie, łupią ich z każdej możliwej strony i na wszelkie sposoby. Górnicy (robole) są oszukiwani przez współpracujące z sobą gremia kierownicze kopalń, ich zrzeszeń, spółek, kompanii (jak by je jeszcze nazwać) wespół ze sforą ludzi, która każe się nazywać aktywem związkowym, a która tylko liczy swoje dochody, apanaże, gratyfikacje, premie itp.. Ta hołota również razem - chociaż podobno jako dwie spośród trzech stron (kierownicza i związkowa) - ordynarnie okłamują stronę trzecią (rządową) odnośnie rzeczywistej rentowności (jej absolutnego braku) kopalń węgla kamiennego, perspektyw jego wydobycia. Wszystko w celu utrzymania swych cieplutkich i jakżeż sowicie opłacanych posadek. Ochrona zaś sztandarowych interesów dziesiątek tysięcy górników i ich rodzin w rzeczywistości jest jedynie od lat podtrzymywaną zasłoną dymną dla prywaty, egoizmu, autokratyzmu, sobiepaństwa. Dlatego też giełdowy cud Tuska od razu był dla mnie frazeologicznym bełkotem kogoś, kto urobił sobie jakiś pogląd w oparciu o cudze bajdurzenia, o liczby pisane w zależności od adresata i chęci wywarcia na nim określonego wrażenia, a nie o materialne fakty. Jaak jednak te oczywistości przekazać tej tzw. braci górniczej? To była brać górnicza w znaczeniu dosłownym, ale lat temu 25 - 30. Dziś to tylko kilkudziesięciotysięczne stado niewolników górniczych dyrektorów, prezesów, aktywistów związkowych. Stado ludzi ślepych, nie dostrzegających otoczenia, możliwości stwarzanych przez to otoczenie, nie mogących tego dostrzegać z woli aktywu ziązkowego i kierowniczego. To stado ludzi, podobnych do tej grupki ludzi z "Planety małp", zniewolonych, poddanych interesom panujących małp. Tu tymi małpami są związkowcy i kierownictwo, ale tylko tymi planetarnymi małpami względem szeregowych górników. Te same "małpy" wobec zwierzchnictwa rządowego przedkładają na pierwsze miejsce nie swoje interesy, ale interesy tych ludzi z "Planety małp", tych szeregowych górników, których to rzekomo bronią, chronią. Tak mógłbym jeszcze długo. Tylko po co? Górnicy są zaślepieni. Idą torem widzianym w rozmiarze, na który pozwalają siły po ciężkiej szychcie i ideologiczne prostowania aktywu związkowego.