Jako ciekawostkę prezentuję poniżej porównanie wykresów dwóch indeksów. Amerykańskiego
indeksu DIJA w czasie krachu stulecia rozpoczętego 30 kwietnia 1930 roku i zakończonego po
dwóch latach spadku w lipcu 1932 roku. Spadek indeksu wyniósł - 86 %. Obok nałożony jest
wykres naszego WIG-u 20 wraz z historią dotychczasowej bessy.
Kiedy w 2007 roku pisałem, iż wchodzimy w bessę to nawet ja nie spodziewałem się, że to
czego doświadczymy nie będzie zwykłą bessą ale czymś więcej - bessą stulecia, naszego
stulecia. Jednak w trakcie realizacji tej bessy modyfikowałem na tyle swoje nastawienie do
rynku, że pozwoliło ono zachować defensywne podejście do inwestycji oraz panującego zewsząd
optymizmu i krzykliwych haseł, że oto po każdym większym spadku i nowym dołku mamy już
koniec bessy. To już dno. Taniej nie będzie. Kto nie kupił akcji - ten przegrał życie.
Tytułów i haseł można byłoby wymieniać mnóstwo. Im większy brukowiec tym bardziej krzykliwe
hasła.
Już w ubiegłym roku kiedy większość widziała dno, spodziewałem się, że do dna to będziemy
mieć jeszcze bardzo daleko i popłynie morze krwi. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi jasno
wskazywały, że nie jest to typowa bessa ale bessa stulecia. Bessa przełomu wieków gdzie musi
coś umrzeć i jednoczesnie coś nowego na gruzach starego świata musi się narodzić. Widać to
było w dynamicznie zmieniajacych się stosunkach geopolitycznych, w gospodarce w skali makro,
w modzie, a nawet w gastronomi i w sposobie dbania o swój wygląd. Bo czym, jakimi
normalnymi argumentami wytłumaczyć sytuację w której butelka jakiegos dobrego wina w
snobistycznej restauracji w Nowym Yorku kosztuje 5 czy nawet 7 tysięcy dolarów a za pół
dolara można wykarmić dwoje głodujacych dzieci w Sudanie. Kroniki rzymskie mówią wyraźnie,
że wczasach gdy Rzym upadał panowała powszechna skłonność do ulegania modzie i
ponadprzeciętna dbałość o swoje ciało i wygląd. Można znaleźć wiele podobnych przykładów
świadczących o tym, że na naszych oczach zmienia się pewna epoka. Takim wydarzeniom
towarzyszom zazwyczaj wyjatkowe sytuacje nie dające się tradycyjnie zaszufladkować.
Ten kto w aktualnych czasach patrzy na inwestycje przez pryzmat typowej bessy jest
najprawdopodobniej skazany na powolną zagładę. Stare schematy i dotychczasowe korelacje
pomiędzy rynkami przestają bowiem obowiązywać a tworzyć się będą nowe nieograniczone
możliwości.
Aby szukać właściwych analogii i próbować odpowiedzieć sobie na wiele inwestorskich pytań
proponuję porównać dwie potężne nawałnice nazywane krachem. Ten z końca lat 30-ych i ten
bieżący. Moim zdaniem tylko takie porównanie jest właściwe. Nie można bowiem porównywać
jakiejkolwiek dotychczasowej bessy z tym co dzieje się na świecie aktualnie. A tak właśnie
większość analityków i doradców porównywała bieżące spadki. Z klasyczną bessą. Według mnie
właściwym okresem porównawczym jest tylko krach lat 30-ych. Porównując bessę z czasów
kryzysu lat 30-tych i bieżącą widzimy kilka bardzo interesujacych spostrzeżeń. Te dwa
wykresy są podstawą do wyciągnięcia bardzo interesujących wniosków które powinny stać się
podstawą dla naszych decyzji inwestycyjnych.
Porównują te dwa wykresy wysnuć można moim zdaniem następujące wnioski. Jeśli chodzi o czas
trwania krachu – trwał on prawie równe 2 lata. Z uwagi na fakt, że na WIG-u 20
mieliśmy podwójny szczyt to dwa lata mijają dokładnie w czerwcu a drugi szczyt mieliśmy w
pażdzierniku. Nam do 2 lat trochę brakuje ale nie możemy przecież patrzeć na cezurę czasową
jako na wartość powtarzalną. Mamy przecież zupełnie inne warunki około brzegowe.
DJIA spadł aż o – 86 % a nasz indeks blue chipów na dzisiaj zleciał o około 60 %.
Porównując rynki dosłownie widzimy, że trochę miejsca na dokończenie bessy jeszcze brakuje.
Jeżeli chodzi o strukturę spadków to tutaj możemy dojśc do bardzo interesujących wniosków.
Otóż ten krach stulecia z lat 30-tych nie miał struktury typowej dla klasycznego krachu.
Klasyczny krach w klasycznej bessie polega na tym, że po jakichś wstępnych spadkach
następowało przyspieszenie tempa spadku. w ciagu 2-3 dni rynek mocno przyspieszał spadek
notując w te 2-3 dni spadek od 15-25 %. I takie przyspieszenie spadku było jednocześnie
dniem odwrotu. Panikarze sprzedawali wtedy
akcje a mocne ręce instutucji finansowych je
odbierały i rozpoczynał się ostry rajd do góry ku zdumieniu niedzielnych inwestorów którzy
zostali z gotówka zamiast akcji.
Przyznam szczerze, że ja również liczyłem na takie kalsyczne tąpnięcie, strząśniecie z rynku
i zakończenie w ten sposób bieżącej fali bessy. W październiku mieliśmy 2-3 takie sytuacje
kiedy dynamika spadków bardzo przyspieszała do piatku i brakowało już tylko
artykuł przycina - jest zadługi chyba a reszta na stronie źródłowej