tesa1959
/ 2010-10-13 21:29
/
Tysiącznik na forum i pełna kultura
Mam ciężką nogę i nie lubię jeździć wolno tzn. 50/h to żółwia prędkość, jeśli nikogo nie ma na drodze (przekraczam, jeśli droga jest czysta), tak samo 90/h poza terenem zabudowanym. Na dobrej drodze, oczywiście jeśli nie ma tłoku lubię pojechać do 130/h. To nie prędkość w rozsądnych normach i dobrych warunkach jest zagrożeniem, ale brawurowe wyprzedzanie w złych warunkach, ale nawet i dobrych (bo zdążę). Jechałam wczoraj z\ Gniezna do Gdańska - na drodze krajowej do Bydgoszczy było spokojnie. Przede mną jechał samochód osobowy, przed nim jeszcze kilka. Czaił się do wyprzedzania kiedy było czysto z naprzeciwka, ale jak coś pojawiło się - wyprzedzał i to bardzo powoli. Dwa razy z naprzeciwka musieli zjechać na pobocze, bo doszłoby do czołowego zdarzenia (dobrze, że pobocze było asfaltowe). Na szczęście wszyscy jadący przede mną po drodze skręcali, ale potem myślałam, że mnie trafi, kiedy z niezrozumiałych dla mnie przyczyn ten sam samochód (dogoniłam go) jechał bardzo nierówno (130, 120, 90, 110 raptownie zwalniał do 60, gdy na drodze był zakaz wyprzedzania, potem znów przyspieszał)- słowem stanowił niebezpieczeństwo dla mnie i jadących za mną, bo musieliśmy hamować, a najwyraźniej nie mogliśmy wyprzedzić. Nie wiem, kto takiej osobie dał prawo jazdy. Tacy kierowcy są zagrożeniem na drodze., Wielu jest takich, którzy w ostatniej chwili włączają kierunkowskaz, albo skręcają bez kierunkowskazu. A fotoradary rzeczywiście są psu na budę. Na moich drogach chyba wszystkie są atrapami, bo zdarza mi się nie zauważać i przekraczać prędkość, a nigdy nie dostałam do domu wezwania. Aby być dobrze zrozumianą - nie stanowię zagrożenia dla innych na drodze, bo jeżdżę szybko, ale bezpiecznie tzn. nie jeżdżę nieprzepisowo, gdy jest na drodze tłoczno lub są złe warunki.