"Realizacja dofinansowywanego projektu trwa zwykle trwa kilka miesięcy - okazuje się, że wielu przedsiębiorców całkowicie zmienia całkiem tym czasie koncepcję swojego przedsięwzięcia. W programach dotacyjnych PHARE około 20 proc. przedsiębiorców wycofywało się z podpisywania umów, bo właśnie zmieniali zdanie i chcieli już inwestować w coś innego. To pokazuje, jaka jest skala zmienności decyzji u przedsiębiorców. Z jednej strony to dobrze, że są elastyczni, z drugiej najwyraźniej brakuje im planów i konsekwencji." Oto jeden z licznych przypadków zadufania i ignorancji Pani minister - czyżby Pani nie wiedziała, że w większości przypadków przedsiębiorcy rezygnowali z umów, bo o przyznaniu dotacji dowiadywali się po 6 i więcej miesiącach zamiast po 41 dniach, jak to wynikało z wytycznych? Czyżby Pani minister nie wiedziała (a nie wiedzą tego na pewno jej zarozumiali urzędnicy), że w biznesie liczy się czas? Że plan inwestycji jest ograniczony w czasie? Jeśli z dokumentów programowych wynikało, że decyzja ma być po 41 dniach (PHARE), a przedsiębiorca nie mógł uzyskać żadnej informacji co do terminu decyzji po 100 dniach, to często musiał ją zrealizować z własnych środków albo zrezygnować z planów - i wtedy co miał zrobić z tą umową? czy to jego wina? Smaczkowi całej historii dodaje komentarz urzędnika w PARPie: gdybym miał czekać na 25 tys. EU, to mógłbym czekać nawet rok . Nic dodać więcej.
Dokąd o dotacjach decydować będą niedouczeni i nierzetelni urzędnicy, dotąd będą kłopoty z wydatkowaniem pieniędzy z Unii.
Jeszcze jedno: coś mam wrażenie, że znów się ambitnie "napinamy" z tą innowacyjnością, a później będzie płacz, że nie ma kto wykorzystać tych pieniędzy.

do byłej NRD trafiło ( faktycznie a nie "może") z 1000 mld eur i jakoś nie widać tego "wzrostu konkurencyjności", chyba że Pani ma na myśli konkurencyjność w wyciąganiu i marnowaniu pieniędzy. Przetargi pod fundusze unijne zawsze można rozpoznać już po nazwie.... Konkurencyjność można wyćwiczyć tylko w ciężkim boju i pracy a nie czekając z otwartą dłonią ( gębą ) na datki.

Nie stać nas na to.
Nie mamy wystarczającej ilości wykształconych ludzi.

Jest wprawdzie duża grupa ludzi po "michałkach": socjologii, prawie, ekonomii, stosunkach(?) międzynarodowych, historii ale nie dla nich są te pieniądze.

Na dodatek nie mamy kultury. Dupek (przepraszam, skrót myślowy) po ekonomii i MBA, będący zwykle dyrektorem polskiej firmy nieczęsto potrafi docenić np. inżyniera materiałoznawcę. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego, dyrektora, można zwykle wywalić z dnia na dzień bez szkody dla firmy, natomiast brak tego inżyniera może spowodować załamanie produkcji, zahamowanie prac projektowych.
Dlatego z tego właśnie powodu większośc moich znajomych pracuje w Niemczech, w Brytanii, USA. Nie tylko niskie zarobki w Polsce są przyczyną emigracjii.

Jeśli Niemcy mają z tym kłopoty, dla nas to będzie tragedia.
Niemcy przyjmują każdą ilość inżynierów, biologów itp.
Ich prawników i socjologów można poznać kierujących taksówkami w Berlinie...
Przewiduję wykorzystanie tych funduszy w 2-5 %...

NIGDY NIE SLYSZALEM ILE TRAFILO.
ZAPYTAM JESZCZE CZY STAC NAS PODATNIKOWNA PIĘCIOPOZIOMOWĄ ADMINISTRACJE:

1 GMINA
2 POWIAT
3 WOJEWÓDZTWO
4. PAŃSTWO
5. UE BRUKSELA

KTO NA TO NASTARCZY ????

BYLY EUROENTUZJASTA DZIS LPR