Oszołomowaty
/ 83.14.48.* / 2010-09-27 10:38
Dla zastnowienia się - tekst z sieci:
"... wczorajszy program Rymanowskiego Kawa na ławę. Otóż wystąpiło tam pięciu polityków, Jacek Kurski, Ryszard Kalisz, Sławomir Nitras, Eugeniusz Kłopotek i Paweł Piskorski. Oczywiście wszyscy sobie dokuczali, i się, jak należy, nienawidzili, ale przy okazji nie pozostawili najmniejszych wątpliwości co do tego, że są idealnie skumplowani. A więc i był Jacek i Gienek i Rysiek i Paweł, i – jakże by inaczej – Sławek. Wszyscy – dosłownie wszyscy – kiedy tylko udało im się zapomnieć o konwencji programu, walili do siebie przez ty. Oni zachowywali się wszyscy, jak – nie przymierzając – pan prokurator z panem adwokatem i panią sędzią, kiedy wychodzą z sali rozpraw i idą wspólnie na ciasteczko.
Do czego zmierzam? Otóż, o ile się orientuję, wśród polskich polityków, jest jeden, do którego mówi się per ‘ty’ wyłącznie na bardzo szczególnych zasadach. Mówi się do niego w ten sposób, jeśli się jest dla niego osobą szczególnie bliską, z tym zastrzeżeniem, że aby stać się taką osobą nie wystarczy być jego kolegą z pracy. Mam tu na myśli Jarosława Kaczyńskiego. Ja sobie nie wyobrażam, żeby w studio TVN24, w niedzielne przedpołudnie zasiadł Jarosław Kaczyński (żeby w ogóle tam zasiadł) i żeby jakiś Kalisz zaczął do niego walić per ‘Jarek’, nie wywołując przy tym efektu uniesionych brwi. Kaczyński bowiem jest, o ile dobrze oceniam sytuację, jedynym polskim politykiem, który po prostu nie rozumie, w jaki sposób to, że on działa w polityce ma wpływać na jego życie osobiste w większym stopniu niż jest to konieczne. Kaczyński jest człowiekiem, który ma jeden jedyny cel – działać dla Polski i mieć satysfakcję z tego, że działa dla niej uczciwie i skutecznie. Ja sobie nie wyobrażam, żeby Kaczyński miał odebrać telefon od jakiegoś biznesmena, gdzie ten mówi do niego w stylu; „Jareczku, jest, k****, taka sprawa, że ostatnio widziałem się z Jackiem i on mi, k****, mówi, że są jakieś kłopoty”. Bez problemu umiem sobie wyobrazić w tej sytuacja na przykład Donalda Tuska, czy Aleksandra Kwaśniewskiego, czy Andrzeja Olechowskiego, ale nie Jarosława Kaczyńskiego. Dlaczego taka sytuacja jest nie do pomyślenia? Dlatego, że Jarosław Kaczyński, to nie jest ten kierunek. I to akurat wiedzą wszyscy. Nie jest też prawdopodobne, by zadzwonił do Kaczyńskiego jakiś jego zaprzyjaźniony współpracownik – powiedzmy Przemysław Gosiewski – i uderzył w ten sam ton. Bo, wszystko na to wskazuje, że Jarosław Kaczyński za taki numer nie miałby żadnego problemu z tym, żeby Gosiewskiego ze swojego otoczenia wyrzucić. A że go na różne, niestandardowe gesty stać, pokazał jasno na przykładzie Ludwika Dorna.
Chodzi o to, że Jarosław Kaczyński właśnie taki jest i zdają sobie z tego doskonale wszyscy. Wszyscy, którzy mają głowy, a w tych głowach oczy i uszy, wiedzą, że on jest prawdopodobnie jedynym polskim politykiem, którego nie da się ani skorumpować, ani oszukać, ani – co najważniejsze – wystawić do wiatru. Bo Kaczyński jest silny, inteligentny, uczciwy i skupiony w sposób naturalny wyłącznie na sprawach ważnych. A, z jego punktu widzenia, wśród tych spraw nie ma ani domu na Florydzie, ani nawet szwajcarskiego zegarka za 100 tys. czegokolwiek. Co najwyżej, mama, brat, kot i Polska. I, jakkolwiek będziemy się z tego chcieli śmiać, fakty są nieubłagane. Jarosław Kaczyński, dla III RP i jej przedstawicieli nie jest żadnym partnerem. On jest kimś, z ich perspektywy, z innego świata. Więc, jeśli ktoś chce z nim współpracować, ma przyjąć jego zasady i nie liczyć na cuda. A jeśli ktoś chce z nim walczyć, to może oczywiście walczyć, ale pamiętając przy tym, że tu na cuda liczyć jest jeszcze bardziej głupio.
Ale oczywiście walczą. Walczą na śmierć i życie. Bo wiedzą, że Jarosław Kaczyński jest jedyną przeszkodą na drodze do pełni szczęścia. Że jest przeszkodą poważną i niezgłębioną. A przy tym przeszkodą, której żaden z nich nijak nie może dotknąć. Zatrudnili cały przemysł medialny, całą kulturę popularną, wszystkie możliwe służby. I nic. Nie potrafią go dotknąć. Ani Rysiek, ani Grzesiek, ani Sławek, ani Andrzej. Bo co do niego podejdą, to widzą poważną twarz człowieka, który nie musi nic, ale chce bardzo wiele. I doskonale wie, jak to zrobić.
I też stąd ta furia..."