darek_f
/ 86.129.49.* / 2008-08-09 14:31
Nie jestem nauczycielem, ale chciałbym nim zostać. Ukończyłem filologię angielską i w przyszłości chciałbym uczyć w prywatnych szkołach językowych. Nie mam zamiaru iść do szkoły państwowej, pomimo tego, że tylu nauczycieli języków obcych tam brakuje, że na podkarpaciu nawet Ukrainki uczą w polskich szkołach. A dlaczego ja i wielu moich kolegów nie chce pracować w państwowej szkole?
1. kiepskie zarobki - w szkole prywatnej dostanę na rękę około 50 PLN na rękę,
2. złe warunki pracy - grupy są zbyt liczne, mało pomocy naukowych, kiepsko wyposażone szkoły,
3. NAJWAŻNIEJSZE - atmosfera pracy - niektóre dzieci to po prostu mali bandyci, którzy są bezkarni. Na prywatnych kursach językowych jest idealna cisza i spokój.
Przeczytałem wszystkie komentarze pod tym artykułem i w większości są one podobne. Jedni mówią: jak myślisz, że nauczyciel to taki super zawód to zostań nim i sam się przekonaj; inni mówią: skoro nauczyciel to taki kiepski zawód to dlaczego się nie zwlonisz?
Nauczyciel to coś więcej niż tylko praca i nie jest to zawód który może wykonywać każdy. Nie każdy człowiek ma odpowiedniej podejście do dzieci i młodzieży - to coś czego nie da się nauczyć na studiach pedagogicznych. To już bardziej zależy od charakteru człowieka, który jest już mocno ukształtowany gdy człowiek idzie na studia.
Jeśli chodzi o 18 godzin pracy i wolne wakacje, ferie, święta... Pamiętacie jak to było gdy byliście jeszcze w szkole? Czasami było ciężko. W szkole średniej w ciągu semestru było około 12 - 14 przedmiotów. Odliczając zajęcia w stylu "plastyka, technika, W-F" i tym podobne zostawało i tak sporo konkretnych przedmiotów które trzeba było się nauczyć i zrozumieć. Uczeń musiał się tych dziesięciu przedmiotów nauczyć i po 10 miesiącach pracy zasługiwał na przerwę.
A jak to wyglądało ze strony nauczyciela? Niestety nie było tak prosto... Wiadomo, że łatwiej jest nauczyć się czegoś samemu niż nauczyć kogoś tego co się samemu wie. Nauczyciel musiał nauczyć kilkudziesięciu uczniów tego co sam wie. Więc skoro uczeń ma wakacje to nauczyciel też - z prostego powodu - właśnie dlatego że uczniów nie ma w szkole i nie ma zajęć. Ale to nie znaczy, że w czasie wakacji nauczyciel nie pracuje. Ten, kto jest dobrym nauczycielem cały czas się dokształca. Jeździ na różne szkolenia, seminaria itp. Poza tym w ciągu wakacji trzeba przeglądnąć i ocenić kilkanaście podręczników aby do pracy w następnym roku szkolnym wybrać najlepszy.
18 godzin pracy... Istna FIKCJA! Trzeba przygotować nową lekcję lub ułożyć test. Przeczytać wypracowania, poprawić testy. Co jakiś czas organizowane są rady pedagogiczne lub zebrania z rodzicami. Jak sam byłem uczniem to byłem pytany przy tablicy średnio raz lub dwa razy na tydzień. Wyobraźcie teraz sobie, że jesteście pytani 18 razy na tydzień. I nie stoicie przed jedną osobą tylko przed całą klasą. Owszem, ktoś powie, że po 5 latach pracy to wszystko się już zna na pamięć - historia się nie zmiena, geografia też nie. Matematyka i fizyka również. Ale języki obce? Jak najbardziej! Podręczniki do nauki języków starzeją się bardzo szybko i trzeba za nimi nadążać. Z roku na rok rośnie poziom nauczania i teraz dziecko już po roku nauki umie tyle co ja umiałem po dwóch latach gdy zaczynałem swoją przygodę z angielskim - i to jest dobry znak, Czasami jest też tak, że w jednym dniu nauczyciel ma trzy różne klasy, które są na tym samym poziomie i korzystają z tego samego podręcznika. Czasami zdarzy się tak, że w domu przygotuje jedną lekcję i na następny dzień wykorzysta ją w trzech różnych klasach. Taka sytuacja to rzadkość ponieważ każda grupa jest inna i ma inne tempo nauki. Nawet jeśli dwie grupy zaczną naukę od tego samego miejsca to po pewnym czasie jedna z nich będzie dalej niż druga.
I teraz załóżmy, że dyrektor ułożył nauczycielowi plan lekcji w taki sposób zeby nauczyciel jak najmniej się namęczył i jedną i tą samą lekcję wykładał w tym samym dniu po kilka razy? Czy dyrektor dobrze zrobił?
Ci którzy powiedzą, że nie to tacy typowi zazdrośnicy - bo ten ma lepiej ode mnie, ma mniej pracy, raz się przygotuje do lekcji i tylko trzy razy ją powtórzy z innymi klasami.
A to wcale nie chodzi o to, żeby nauczycielowi dowalić roboty i sprawić aby poczuł, że pracuje. Dobry dyrektor swemu nauczycielowi pracę ułatwia. W powyższej sytuacji skorzystają tylko uczniowie. Dlaczego? Bo gdy nauczyciel na kolejny dzień ma przygotować 3 lekcje to będzie siedział nad nimi kilka godzin i gdy będzie przygotowywał tą trzecią lekcję jego umysł już nie będzie taki twórczy jak przy pierwszej.
Natomiast jeśli przygotuje jedną lekcję i będzie ją powtarzał trzy razy to będzie mógł na nią poświęcić więcej czasu i przygotować ją lepiej. Poza tym nigdy nie jest tak żeby nie mogło być lepiej. Na następny dzień gdy nauczyciel tyłoży tą lekcję pierwszej klasie sam zobaczy jak ta lekcja wyszła w praktyce - co się udało, jakie pomysły były udane a jakie okazały się nieypałami. Dzięki temu PODCZAS PRZERWY (w ciągu której n