Pajchiwo
/ 2008-07-28 13:06
/
Tysiącznik na forum
Chyba każde czasy mają swoją kulturę (przez ostatnie 100 lat również muzyczną) - tego się nie da zatrzymać i nie jestem pewien, czy trzeba.
Problem z tandetą jest faktycznie duży, ale bardziej złożony niż byśmy chcieli przyznać.
Z jednej strony komercjalizacja muzyki, która jest faktem i chyba nie ma sensu o niej dyskutować, wystarczy włączyć jakikolwiek odbiornik by się przekonać - doprowadziła do sytuacji, gdy (jak w sprzedaży produktów) liczy się opakowanie.
Stad castingi do zespołów muzycznych i różnorakie show które tak naprawdę bazują na zwykłym (i naturalnym) dążeniu ludzi do uznania, okazywania im szacunku itp.
Coraz mniej ważne jest jak ktoś śpiewa, a coraz bardziej jak wygląda, co jeszcze robi oprócz tego (taniec, wywiady, skandale, wpadki) Takie są skutki traktowania sztuki jako towaru. Towar - żeby go łatwiej sprzedać - musi być w wersji standardowej. Stąd bardzo podobne brzmienia, wygląd i wypowiedzi jakby wyuczone na pamięć. Stąd promowanie singielka, który jest jedynym utworem dającym się słuchać na całej płycie, stąd gwiazdy sezonu i trzymające się kurczowo starych nośników muzyki zarabiające na artystach wytwórnie. Biznes nie lubi zamieszania - im mniej zmian, tym jest stabilniejszy - dlatego lepiej walczyć z piractwem, niż promować ryzykowne nowości.
Jest tez druga strona tej sprawy - wątpię, żeby ci wszyscy "artyści" wyciągnięci z castingów, prędzej czy później nie odczuli, ze nie mają nic do powiedzenia - i co z tym robią?
Nic.
W końcu płaca im za robienie z siebie towaru - więc to robią...
Z jeszcze innej strony mamy odbiorców - coraz większa ich liczba zainteresowana jest kulturą masową - takie są normalne, naturalne zachowania człowieka, że czuje się lepiej w podobnej grupie.
A kultura masowa to właśnie głównie opakowanie, festyny z darmowym piwem i zespołami grającymi "do kotleta".
Ale to nie wszystko, ponieważ jest jeszcze kupa zespołów muzycznych które istnieją na (różnych, czasem lokalnych, czasem regionalnych) scenach. Zresztą niektórzy z nich wcale nie są młodzi - grają od lat porządną muzykę, ale nie jest to muzyka w pięknie błyszczącym opakowaniu, nie chodzą ubrani jak pajace i nie interesują ich masówki (lub interesują - rożnie bywa).
Niemniej taka muzyka nie jest dobrym towarem - może się na przykład nie sprzedać.
I kto poniesie koszty?
Ryzyko jest większe niż znanej kapeli.
"Wypromowanie" nowej płyty starego zespołu, bardzo często takiej samej jak kilka poprzednich (pomijam Stonesów - bo to są faktycznie gwiazdy mające coś do powiedzenia) polegające na puszczaniu ciągle tej samej reklamy, aż każdy nawet nie zainteresowany wie, że istnieje taki zespół i ma nową płytę i kurcze wstyd, że on/ona jej nie ma, albo może by pojechać na koncert - no bilety drogie, ale znajomi zwariują z zazdrości, może jakieś piwo będzie darmowe, albo chociaż koszulkę sobie kupię i będę wielkim fanem od soboty godzina 19.00 (nie oszukujmy się to przecież czysta technika sprzedaży sugeruje nam takie myśli)...
Powyższe spojrzenia wskazują IMHO na to, że muzyki nie wolno traktować jak towaru, ponieważ zabija się sztukę.
A wtedy nie ma już mowy o czymś innym niż standardowa papka - która zresztą coraz gorzej się sprzedaje - jest to swoista pułapka, którą koncerny wydawnicze same na siebie zakładają...