ironia historii
/ 91.102.109.* / 2013-03-03 13:30
Tu nie chodzi o dumę, chodzi o to , że nikt, że żadne DZIECKO NIE MA WPŁYWU na to JAKIE , Z JAKIMI PREDYSPOZYCJAMI, się rodzi.
Za czasów mojej wczesnej młodości , nie do pomyślenia było, żeby w miejscu publicznym całowali się narzeczeni lub nawet małżonkowie.
Dopuszczalny był, pełen szacunku pocałunek kobiety w rękę.
Niedawno taki "archaiczny" pocałunek w rękę przysporzył kłopotów naszemu premierowi - i było na ten temat mnóstwo złośliwych i obraźliwych komentarzy , z różnymi podtekstami o poddaństwie (sic!) włącznie - szczególnie ze strony tych, którzy nie znali i nawet nie słyszeli, o takim, nieodległym przecież, zwyczaju.
Na przestrzeni dziejów ludzkości , w różnych kulturach panowały różne zwyczaje, które wtedy były normą, a dziś są wręcz zakazane, lub źle postrzegane.
Co dziś jest normą?
Zapewne przeciętny Kowalski.
Jak więc traktować laureatów Nagrody Nobla, którzy tak bardzo się różnią od "przeciętnego" Kowalskiego?
Czy to, że nas , przeciętniaków , jest statystycznie najwięcej , to jedyna racja naszego bytu?