George
/ .* / 2004-11-23 06:35
Muszę się przyznać, że wyjątkowo nisko oceniam Francuzów. Po prostu ich nie znoszę. Zadufani w sobie śmierdziele, którym się wydaje, że cały świat jest w nich zakochany i z nabożną czcią i uwielbieniem zerka nad Sekwanę. A prawda jest inna. Historia osiągnięć oręża francuskiego, szczególnie wspaniałe zwycięstwa w okresach obu wojen światowych (he, he...), znakomita polityka międzynarodowa po drugiej wojnie światowej wykreowana przez durnia pierwszej klasy gen. de Gaula i kontynuowana przez jego następców, obsesyjny antyamerykanizm, stanowczość w dotrzymywaniu zobowiązań sojuszniczych, np. wobec Polski w 1939 roku sugerują, aby trzymać się od nich z daleka. Po cóż więc te peregrynacje naszych polityków do Paryża? Wstydu nie mają? Warto przypomnieć, że polski burdel jest między innymi skutkiem przeszczepienia francuskich rozwiązań polityczno - społecznych nad Wisłę przez frankofilów T. Mazowieckiego, B.Geremka i tą całą resztę bandy z UW. Mnie Francja kojarzy się przede wszystkim z chorobę francuską.