Forum Polityka, aktualnościKraj

Garść biznesu i polityki przed wyborami

Garść biznesu i polityki przed wyborami

dotacjomistrz / 77.223.229.* / 2010-11-12 15:38
Wklejam świetny tekst, który znalazłem niedawno na www.megacios.pl pod tym tytułem. Bardzo na czasie, dla wszystkich, bezstronny, polecam:

Idą wybory samorządowe, czyli z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego – właśnie te, które mają potencjalnie największy wpływ na jego codzienne życie… Kandydaci dwoją się i troją, niestety głównie w wytykaniu innym ich win i niekompetencji. Niewiele lub prawie nic nie słychać o ciekawych rozwiązaniach, nowych pomysłach, usprawnieniach i rozwoju. Oczywiście słowa te padają, a jakże – ale nie w kontekście merytorycznego rozwiązywania problemów tylko zwykłej propagandowej paplaniny. Większość kandydatów startujących w tych wyborach to ludzie wyborcom już znani, którzy siłą rozpędu liczą na to, że kolejny raz im się uda. Niestety nowych twarzy chętnych do rządzenia miastami czy gminami nie ma i zdaje się, że jeszcze długo nie będzie – bo trzeba by tłumaczyć się z błędów poprzedników, stosunkowo mało zarabiać i nie móc się w towarzystwie zalać w trupa przy odpowiedniej okazji. Kto przy zdrowych zmysłach na to pójdzie? Celowo używam sformułowania “chętnych do rządzenia” a nie “polityków”, gdyż w skali samorządowej niepotrzebnie mieszają się przekonania polityczne i warszawskie telewizyjne kalki znanych polityków z rzeczowym podejściem do konkretnych lokalnych spraw konkretnych lokalnych osób, które mamy wybierać. Bo co ma Kaczyński, Tusk czy Palikot do dziury w drodze pod blokiem? Absolutnie nic – sami by tak powiedzieli, to przecież sprawa lokalna i powinna być absolutnie wolna od kierunku politycznego z jakiego wywodzi się samorząd lokalny – dziurę trzeba załatać a wcześniej znaleźć na to pieniądze.

No i właśnie – pieniądze. Temat rzeka. Mam wrażenie, że dla większości nie tylko lokalnych polityków jedynym synonimem dochodów budżetu gmin i miast czyli pieniędzy właśnie – są podatki. Tu podatek, tam podatek i dziura załatana. Oczywiście w ramach przetargu publicznego, załatanie dziury wygrywa najtańszy wykonawca i w efekcie nie dosyć, że dziura jest łatana w godzinach największego ruchu to pod blokiem za kilka miesięcy lub nawet tygodni mamy już nie jedną a kilka dziur, bo najtańsza masa bitumiczna nie wytrzymała i przy okazji maszyny swym ciężarem popsuły resztę drogi… Mądre głowy np. z Centrum im. Adama Smitha czy z któregoś ze zrzeszeń pracodawców prywatnych powiedzą – to dlatego, że za droga jest praca ludzi, za dużo mamy podatków – dlatego masa bitumiczna musiała być z Chin i kosztować mniej niż torebka ryżu – dlatego dziura znów jest, niech ktoś to zmieni! Ale kto? i co ważniejsze – ale jak?

To, że kadr nie ma – wiadomo nie od dzisiaj. Kadry do urzędów idą najczęściej bez jakiegokolwiek wykształcenia praktycznego w kierunku zarabiania pieniędzy przez podmioty gospodarcze. To podstawowy błąd naszego niewydolnego systemu edukacji. Nie dziwne więc, że jest jak jest – nowe osoby na urzędowych stanowiskach, zarabiające pieniądze z naszych podatków przejmują przyzwyczajenia “dziadków” i trwają na stołkach w myśl zasady: najważniejszy jest św. spokój i nie branie na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności. No bo jak ją brać, skoro merytorycznie nie ma się podstaw do podejmowania decyzji… Może dobrze byłoby zorganizować jakiś instytut kształcenia kadr publicznych? Może uczyć tam powinny owe mądre głowy z wielu różnych ekonomicznych szkół, fundacji, konfederacji i ruchów? Może urzędnika powinien obowiązywać publicznie jawny test kompetencji zależny od szczebla na którym się znajduje? Może… ale jak na razie jest jak jest. Dla większości urzędników – dobrze jest jak jest! /jeden z moich znajomych w takich sytuacjach dopowiadał: dobrze jest jak jest, powiedział człowiek któremu paliły się włosy…/

Wróćmy jednak do pieniędzy na naszą dziurę w drodze i na chwilkę cofnijmy się do A.D. 2006. To rok, którego powinni uczyć się urzędnicy i włodarze większości miast i gmin. Dlaczego akurat 2006? Otóż w 2006r. w naszym pięknym kraju miało miejsce najwięcej inwestycji, które dotyczyły właśnie samorządów lokalnych a związane były one z jednym tematem – wymianą oświetlenia ulic. Oczywiście wymiany na energooszczędne, piękne i ładne oprawy lamp i energooszczędne żarówki. Nie wnikam kto i akurat dlaczego wtedy wymyślił nazwijmy to “modę” na te inwestycje, ale faktem jest, że było ich wtedy najwięcej. Chce napisać o tym dlatego, że jako bezstronny obserwator miałem okazję poznać losy niektórych miast i gmin w zakresie tych inwestycji i zauważyć mnóstwo różnic w podchodzeniu do tego tematu przez poszczególne władze samorządowe. Uważam, że na tym przykładzie widać, co można robić a czego nie można, co jest krótkowzrocznością, a co przemyślaną strategią i kto ma jakie kompetencje i od czego głowę na karku… A z dziurą w drodze miało to tyle wspólnego, że niewidoczna dziura w drodze jest groźniejszą dziurą, niż oświetl

Najnowsze wpisy