taki tam
/ 213.238.98.* / 2008-02-21 09:05
W tym ujęciu wzrost PKB może w najgorszym razie wynieść 0 i nigdy nie będzie ujemny.
Taka postawa ma jednakże tyle wspólnego z rzeczywistością, co upieranie się, że w życiu nie ma większej lub większej połowy bo w geometrii połowy są zawsze równe.
Życie ma to do siebie, że toczy się sobie, a matematyka sobie i tylko w pewnym stopniu się ze sobą
zgadzają. Danymi o wzroście PKB można dość łatwo manipulować, nie uwzględniając np. tego,
czy był on obliczany jako wzrost jakościowy, ilościowy. Gdy się opiera na tym ostatnim, to bardzo wygodnie jest dla rządzących promować inflację i chwalić się wzrostem PKB, bo mało wyborców się połapie na oszustwie. Podaje się np. wtedy, że PKB wzrósł o 5 proc, ale nie uwzględni się inflacji w wysokości 200 procent. Wartość pieniądza spadła drastycznie i de facto przyrost PKB jest wyraźnie ujemny, ale na papierze wygląda ładnie i zawsze na plusie, a w najgorszym wypadku na zerze.
Nie uwzględnia się też kosztów zużycia i akumulacji - coś się produkuje, ale coś w tym czasie zostaje zużyte. To jak porównanie liczby urodzin do liczby zgonów w demografii. O ile w demografii takich zestawień się dokonuje, to przy obliczaniu PKB nie. Można tłumaczyć to trudnościami natury obiektywnej, ale nie zmieni to faktu, że informacja o samej produkcji niewiele mówi o wzroście zamożności społeczeństwa, jeśli się nie uwzględni ile społeczeństwo w tym samym czasie traci.
Trudność polega m.in. na tym, że kryteria ilościowe i jakościowe też niewiele wyjaśniają.
Można bowiem wyprodukować kilkaset produktów bardzo wysokiej jakości, albo też
zamiast tego miliony bubli, których jedyna wartość dla PKB leży w cenie, którą ustalił dla tych bubli
producent, a potem te ceny wlicza się do wzrostu PKB. Itp. itd.
Ostatecznie wartość wzrostu PKB ma dla przeciętnego Kowalskiego takie znaczenie, jakie przekłada się na jego gospodarstwo domowe, a nie takie, jakie widnieje na papierze, bo papieru Kowalski jadł nie będzie i dużo ważniejsze dla niego jest to, czy w ogóle go będzie stać na własne gospodarstwo domowe w najbliższej przyszłości, bo na papierze wykres PKB może tylko rosnąć i nie może być ujemny, natomiast rosnące ceny powodują, że wizja własnego lokum ucieka przed Kowalskim i znika na horyzoncie jak odjeżdżający pociąg i jest coraz dalej i dalej i nijak to nie wynika z rosnących wykresów PKB, które ponoć mogą być tylko dodatnie, podczas gdy na jakości życia Kowalskiego odbija się ta dodatniość wyraźnie ujemne. Możnaby to uznać za ekonomiczno-polityczny paradoks, ale koniec końców każdy będzie wiedział swoje - Kowalski - że wzrost PKB na głowę, w jego sytuacji jest ujemny, a eksperci od wykresów będą się upierali, że wzrost PKB ujemny być nie może, bo jest wzrostem PKB, a nie samym PKB. My jesteśmy tylko od wzrostu.
- My się tym ostatnim nie zajmujemy, proszę przejść do pokoju 508, na piątym piętrze.
- Ale to jest budynek czteropiętrowy
- Sprawy architektoniczne to też nie u nas, tylko w wydziale gospodarki przestrzennej - ulica Niska 8. My tu jesteśmy od zupełnie innych spraw.
I gospodarka nam się cudownie rozwija, a wykresy rosną i rosną.
Cuda, cuda, cuda.