Heh - po namyśle muszę jednak zmienić zdanie - w obu przypadkach nie mamy wiele do powiedzenia.
W przypadku integracji z większym jest to coś w rodzaju wpisania się do partii - mówimy jednym głosem z partią bez względu czy nam się to podoba, czy nie (bo tak zostało ustalone), ale mamy możliwość forsowania pewnych rzeczy wewnątrz ugrupowania i do przekonania mniej osób niż w przypadku nowej frakcji, która musi przekonać całe gremium. W dodatku polityka wewnątrz dużej frakcji jest jasna - coś za coś.
Z kolei tworząc nową frakcję bez siły przebicia - a taką daje tylko dużą liczbą członków - owszem gadamy, ale nikt nas nie słucha, bo nie reprezentujemy siły i w głosowaniu nic nie jesteśmy w stanie przeforsować. To się świetnie nadaje do jedynej naszej narodowej cechy która nie poddaje się zmianom społecznym - czyli do kłótliwości - i to wszystko.
Konflikt interesów, który zapewne będzie w takiej frakcji, będzie bardzo duży ponieważ nie sądzę, żeby zebrały się w niej jakieś osoby o umiarkowanych poglądach - raczej skrajni reprezentanci swoich krajów, a tacy "mają zawsze rację" i nikt ich nie przekona (świetnym przykładem na dogadywanie się takich ludzi jest Polska czasów PC).
Więc konflikt wewnątrz frakcji jest IMHO pewny, do tego dojdzie frustracja, bo nie reprezentując siły, z którą trzeba się liczyć w głosowaniu, będą ignorowani coś jak Dalaj Lama tylko bez szacunku...
Co lepsze?