Dziś był dla mnie sądny dzień.
Rok temu zaczęła się moja przygoda z GPW. Wtedy, zaczynając postanowiłem, że nie ważne co się stanie po roku diametralnie przebuduję portfel. No i nadszedł ten dzień...
Nie mogłem wtedy przypuszczać, że tak będzie wyglądała sytuacja na runku, że będę ciął mocne straty, że będę słyszał zewsząd złowrogie (dla mnie) słowo bessa... Ale zakładałem, że skończę ten okres 'pod kreską' i tak też się stało.
Łączny efekt (zamkniętych inwestycji) moich rocznych zmagań to niecała moja średnia miesięczna wypłata, którą oddałem Panu Rynkowi. Uważam zatem, że i tak dobrze sobie poradziłem, jak na kogoś kto gro wiedzy inwestycyjnej zdobywał sam, ucząc się na własnych błędach, ale i sukcesach. Niską cenę zapłaciłem jak za wiedzę, która zdobyłem grając na GPW. Grając własnymi pieniędzmi, nie wirtualnie, przeżywając prawdziwe emocje a nie wirtualne. Żadna szkoła, kursy czy co tam jeszcze jest by mnie tego wszystkiego nie nauczyły a i na pewno kosztowałoby mnie to o wiele więcej.
Poznałem lepiej swoje emocje, nabrałem jeszcze więcej dystansu do pieniędzy, które przecież są tylko środkiem a nie celem, częściej umiem zachowywać zimną krew. Długo mógłbym pisać...
Najważniejsze jednak, że poznałem tutaj wiele wspaniałych i wartościowych osób, które szanuję i bardzo cenię sobie ich zdanie i opinie. I choć nie przyjmuję wszystkiego bezkrytycznie (bo swój mały rozumek mam ;) to dobrze jest poczytać ludzi z bogatszym doświadczeniem i nieporównywanie większą wiedzą. To są rzeczy bezcenne. I za nie wszystkie serdecznie Wam Monyówkom i Moneyowiczon dziękuję.
To tyle 'p******'. Z akcji zostałem z Lubą (to dla wnuków). Czas teraz przeanalizować plany zakupowe :)
A co co fundów to dziś puściłem konwersje ze wszystkich FA do FP. Wrócę do FA coś koło maja, czerwca myślę.
Pozdrawiam i do Bawełnianych Godów... ;)