Oszołomowaty
/ 89.229.95.* / 2010-05-15 11:27
Spoza POmatrixa od rana:
"...Naprzeciwko siebie stoi dwóch kandydatów – Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski, i nie ma dnia, nie ma chwili, żeby to właśnie Komorowski nie zrobił lub nie powiedział czegoś, co w normalnej sytuacji by go kompromitowało w sposób ostateczny. Wczoraj można było mieć nadzieję, że wszyscy ci, którzy w ogóle mieli okazji oglądać tę wypowiedź, przynajmniej osłupieją słysząc jak Marszałek skarży się, że będąc jednocześnie i marszałkiem Sejmu, i pełniącym obowiązki Prezydenta, i kandydatem na kolejnego prezydenta, ma strasznie dużo pracy i przez to może czuć tylko zazdrość, kiedy widzi, jak Jarosław Kaczyński może się skutecznie w tych dniach obijać. Nic z tego. O ile się orientuję, poza wpisem na tym blogu, nikt nie uznał tej wypowiedzi za wartą uwagi, a niewykluczone, że w ogóle nikt jej nawet nie dostrzegł. Prawdopodobnie większość oczu, uszu i umysłów była w tym czasie skierowana na wyłapywanie jakichś co smaczniejszych kąsków zupełnie z innej strony.
Dziś z kolei, Bronisław Komorowski w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24, zapytany został przez niego o to, czy nie jest mu niezręcznie z powodu wypowiedzi sprzed paru tygodni, w której wyraził opinię, że skoro Lechowi Kaczyńskiemu naprawdę zależało na zachowaniu ustawy o IPN-ie w dotychczasowym kształcie, mógł się postarać i w piątek przed śmiercią ruszyć tyłek i się tą sprawą zająć. W tym momencie, Komorowski nie dość, że w pełni i w całej rozciągłości podtrzymał swoją opinię, to na dodatek wygłosił pewien najszczerszego oburzenia apel, w którym oświadczył, że on sobie nie życzy wysłuchiwać tak małostkowych pretensji, gdzie nagle okazuje się, że „jeden dzień w tą czy w tamtą stronę stanowi w ogóle problem”. Kto nie widział tej rozmowy, powinien żałować. Choćby po to, by zobaczyć minę Piaseckiego. On był tak zszokowany, tak porażony tym bezprzykładnym zidioceniem, że aż poczuł się zmuszony poinformować Komorowskiego, że on dalej nie jest w stanie kontynuować tego tematu.
Rozglądam się po ewentualnych komentarzach – i nic. Kompletna cisza. Tak jak wczoraj po wypowiedzi Komorowskiego w sprawie tego, co on komu i z jakiego powodu zazdrości, okazuje się, że nie ma sprawy. Spraw jest owszem dużo innych, z całą jednak pewnością nie ta, że Bronisław Komorowski jest we współczesnej historii Polski zjawiskiem absolutnie bezprecedensowym. Ta nieprawdobnie brzmiąca informacja, a jednak bardzo autentyczna pozostaje wciąż głęboko skrywaną tajemnicą.
Wczoraj ktoś zasugerował, że po tej kartce z komputerowym wydrukiem z Wikipedii, po tym wybryku z zazdrością jaką Komorowski czuje, kiedy widzi ludzi zrozpaczonych i skrajnie samotnych, bo ma dużo roboty, która go męczy, i po kilku jeszcze innych tak zwanych wpadkach, wszystko wskazuje na to, że do 20 czerwca nie będziemy mieli szansy przeżyć dnia bez kolejnej kompromitacji tej szczególnej osoby. Póki co, wszystko się realizuje bardzo precyzyjnie. Na tyle precyzyjnie, że z pełnym spokojem możemy czekać na kolejny dzień. To natomiast czego się nawet ja nie spodziewałem, to to, że poziom tych wpadek będzie aż tak szokujący. Tego że Bronisław Komorowski okaże się osobą aż do tego stopnia pozbawioną podstawowego instynktu samozachowawczego. No i oczywiście tego, że strach przed zwycięstwem Jarosława Kaczyńskiego i przed skutecznością prowadzonej przez niego kampanii, podziała na media i oficjalnych obserwatorów niemal jak ukąszenie zielonej mamby..."