Pańska, Panie JAW, futurystyczna wizja, nie jest tak do końca futurystyczna. Dziś płaci się podatek co prawda nie od sprzedaży, ale od zakupu samochodu - od czynności cywilno-prawnych (czy jakoś tak się nazywa) - i 2 procent on wynosi. Jeśli kupi Pan stare buty, czy guziki, które są warte powyżej ustawowej kwoty (nie pamiętam limitu), też Pan będzie musiał zapłacić podatek.
Ale przecież to niesprawiedliwe, że tylko kupujący płaci podatek. Sprzedający też powinien. Jeśli Pan sprzedaje dom, to zapłaci Pan podatek, kupujący też zapłaci. W przypadku samochodów też tak powinno być - niech sprzedający też płaci - a co, w końcu dostał gotówkę!
A tak na serio, to mnie też irytuje, że z opodatkowanych już pieniędzy kupuję mieszkanie (i płacę podatek za to, że kupiłem), a gdy chcę je zamienić na większe, to muszę zapłacić podatek od sprzedaży małego mieszkania, żeby kupić większe i też zapłacić podatek za kupno.
Ale jeśli zaoszczędzone (już opodatkowane) 100 złotych poleży na koncie lub na funduszu, to zabiorą mi podatek z odsetek/zysku.
Dojenie podwójne, potrójne, poczwórne, jest normą.