dr ann
/ 88.156.136.* / 2016-05-26 00:55
80 procent Polaków ma obraz lekarza w nowym mercedesie klasy S, żądającego 200 zł za wizytę w prywatnym gabinecie lub biorącego kolejny dyżur za 1000 zł.
Proszę jednak uświadomić sobie, kim są lekarze rezydenci. To młodzi lekarze po studiach trwających 6 lat, po 13 miesięcznym stażu w szpitalu, mający około 30 lat i wykonywujący pełnie obowiązków na oddziale. Lekarz rezydent przyjmuje więc pacjentów w poradni, leczy ich na oddziale i dyżuruje na SORze. Oprócz tego zmuszony jest wyjeżdżać na kursy, brać udział w drogich szkoleniach (kurs USG - 3 dni około 3 tysięcy złotych) czy też kupować specjalistyczne podręczniki potrzebne do zdania egzaminu kończącego specjalizację. I to wszystko za 13 zł za godzinę. Tak, lekarz rezydent tyle dostaje za godzinę swojej pracy. Będąc hostessą zarabiałam 18 zł za godzinę. I była to praca w której nie ponosiłam żadnej odpowiedzialności.
Nie można się więc dziwić, że rezydenci dyżurują w wielu miejscach, aby "dorobić". Osoba po 30., która skończyła bądź co bądź "prestiżowy" kierunek studiów chce w końcu móc utrzymać rodzinę. I owszem- można zarobić wtedy dużo,ale jakim kosztem? Kosztem 300 h w miesiącu spędzonych w pracy. W tym czasie można by było dokształcać się w swojej specjalizacji, a nie dyżurować na sorze czy w nocnej opiece lekarskiej.
Pensje rezydentów nie były podnoszone od 2008 roku.
Nie walczymy o bajońskie pensje, walczymy o pensje, które pozwolą nam nie-pracować ponad nasze siły, aby dobrze zajmować się się naszymi pacjentami. Walczymy o to, aby było nas stać na kursy i szkolenia, na których zdobędziemy wiedzę potrzebną nam, aby być jak najlepszymi specjalistami.
Prosimy o zrozumienie i poparcie.