Handlobank – część detaliczną Banku Handlowego. Wracają też ludzie z Mc Kinsey Co., jak Witold Jaworski (Mc.Kinsey Co. i Tillinghast Perrin – ciekawe czy to ta sama firma, która pojawiła się przy prywatyzacji PZU kilka lat temu). Prezes Andrzej Klesyk już zapowiada czystki rzędu 100 – 150 osób na stanowiskach kluczowych, ciekawe czy chodzi o tych, którzy mają wątpliwości co do legalności prywatyzacji. Firma doradczo-konsultacyjna Mc Kinsey Co. też nie jest obca PZU. Miała ona za czasów kolejnych prezesów PZU bardzo intratne zlecenia na dziesiątki milionów złotych. Sami swoi – by żyło się lepiej, chciałoby się powiedzieć.
Na czym ma polegać genialny pomysł wyjścia z sytuacji patowej, który nasz premier i specjalista od ekonomii Kazimierz Marcinkiewicz chcą zaproponować PO i ministrowi Skarbu Państwa? Ciekawe, że premier Kazimierz Marcinkiewicz był ważnym urzędnikiem państwowym w rządzie Jerzego Buzka w 1999 r., kiedy skandalicznie sprywatyzowano PZU, był też zwolennikiem ugody z Eureko, jako szef komisji skarbu w polskim parlamencie, lansowanej przez premiera Marka Belkę. Już samo to wskazywałoby na możliwość konfliktu interesu, nie mówiąc o jego znajomości i kontaktach z byłym prezesem PZU, namaszczonym przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego – Cezarym Stypułkowskim. Ale cóż to za problem dla uwielbianego przez media Kazimierza Marcinkiewicza. Obaj panowie i Cezary Stypułkowski i Kazmierz Marcinkiewicz są dziś w Londynie. Może gdzieś tam na obczyźnie nad kufelkiem ciemnego piwa w londyńskim pubie powstają historyczne i genialne rozwiązania, tylko czy aby korzystne dla Polski i Polaków – wątpię.
Tak Platforma Obywatelska, jak minister skarbu państwa Aleksander Grad chcą widocznie przystać na plan lobby holenderskiego Eureko i poprzez zaangażowanie Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, w którym to, o dziwo, pracuje Kazimierz Marcinkiewicz i chce rozwiązać spór, którego rozwiązanie powinno należeć do polskiego sądu, a są jeszcze sędziowie w Polsce.
EBOiR miałby nabyć od Skarbu Państwa
akcje PZU, „przechować” je do czasu debiutu giełdowego PZU, a później odsprzedać Eureko – czyli oddać kontrolę nad spółką, tylko że przez pośredników. Dodatkowo problem polega na tym, że EBOiR robi już interesy z Holendrami i to w Polsce – z holenderskim Rabobankiem, który jest właścicielem w 46,5 proc. polskiego Banku Gospodarki Żywnościowej i który czeka obecnie na zgodę KNB na przekroczenie progu 50 proc. głosów na WZA w spółce, gdy holenderski Rabobank ją uzyska i sfinalizuje transakcję z EBOiR na odsprzedaż Holendrom 12,87 proc. swoich akcji BGŻ. Zarówno Eureko, jak jego właściciel Achmea, tak i Rabobank to firmy holenderskie współpracujące ze sobą.
Czyżby to miał być ten cudowny wyrafinowany pomysł Kazimierza Marcinkiewicza, czy aby na tym dobrze wyjdziemy? Wątpliwe. Wystarczy, że ktoś komuś w tym łańcuszku sprzeda taniej, pójdzie nieco na rękę, ustąpi z ceny i wszyscy będą zadowoleni. Tylko my Polacy stracimy firmę wielkich rozmiarów, rocznie przynoszącą 3,5 – 4 mld zł zysku. A nie prościej, mądrzej i uczciwiej byłoby skierować wniosek do polskiego sądu o stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej z Eureko z 1999 r., skompensować rozliczenia z Eureko (otrzymało setki milionów złotych dywidendy) i sprywatyzować giganta poprzez GPW, ale bez garbu i za lepszą cenę. Nie ma co straszyć Polaków arbitrażem. Od wyroku do egzekucji droga bardzo daleka: musi być uzyskana klauzula wykonalności i cały szereg procedur, które powinno zaakceptować polskie państwo, chyba że żyjemy w kraju, w którym tak naprawdę rządzi „partia Eureko”. A może znajdą się odważni, poważnie traktujący ideę państwa prawa, a posiadający choćby jedną akcję pracowniczą PZU, którzy wystąpią indywidualnie na drogę sądową i zablokują tym samym ten diaboliczny plan ugody z Eureko i tym samym uchronią polski rząd przed kolejną gigantyczną kompromitacją.
Kajetan Kowalski