serenoe
/ 80.53.43.* / 2006-01-06 08:37
Złoty znowu silny!!! Mam nieodparte wrażenie, że rząd, media i Balcerowicz są zadowoleni. O dziwo nikt nie lamentuje, spokój, żadnych działań w celu osłabienia złotówki... W tzw. publicznej telewizji znowu króluje populistyczne pytanie: "Polaku, czy chcesz jeździć tanio na zagraniczne wczasy?" Czesz kupić sobie 42" telewizor plazmowy z importu? Głupi Polak powie "Tak, oczywiście, panie Balcerowicz!" Zapomina tylko, że jutro zwolnią go z pracy, bo zatrudniający go nie chce dokładać do zakładu, bo łatwuej importować, niż eksportować. Może i by Polak pojechał na te wczasy 29% taniej, ale poszedł na zasiłek o 70% nizszy od pensji. Jeszcze nie poszedł? To pójdzie, panie Balcerowicz! Otóż, komunistyczne Chiny dbają o to, by kurs juana był zdrowy. Czyni to także Japonia. Ani juan, ani jen, a tym samym i złotówka nie jest zdrowa gdy jest silna. Stany zjednoczone ciągle naciskają na umocnienie juana i jena. Dlaczego? W czym zatem tkwi demagogia uprawiana przez tzw. publiczne media, rząd, czy Balcerowicza? Wykazałem, dlaczego tanie wczasy nam się nie opłacają. Ale czy można je mieć? Oczywiście, że można, tylko droga jest nie taka prosta. Trzeba osłabić złotego, wprowadzić większą progresję w podatkach, wprowadzić politykę prozatrudnieniową (to nie jest podatek liniowy, który może jedynie doprowadzić do zwiększenia dochodów ludzi z samorządów różnego szczebla i balcerowiczopodobnych). Wymienieni w nawiasie zyskają, ale czy kogoś zatrudnią? Oczywiście, że nie! Wyjadą na wczasy zamiast do Łeby, na Majorkę? Kto tu zyska? Budżet straci na podatkach, a Łeba na turystach. Te ulgi trzeba dać przedsiębiorcom, ale jako ulgi celowe; zatrudniasz - masz, nie zatrudniasz - tracisz. W końcu moglibyśmy również spłacać długi pokapitalistyczne, bo tylko takie mamy (ok. 120 mld $). A gdzie się podziały komunistyczne? A proszę państwa, gdybyśmy chcieli pieniędzmi pochodzącymi z prywatyzacji je spłacić, to już dawno nie byłoby po nich śladu. Tak, tak, prywatyzowaliśmy majątek POKOMUNISTYCZNY. Dzisiaj tzw. publiczne media trąbią, że musimy spłacać komunistyczne długi. Nie dość, że stanowią niewielki procent całości naszych zobowiązań, to procent ten ciągle maleje, a gdybyśmy chcieli je spłacić pieniędzmi z prywatyzacji majątku pokomunistycznego, to już dawno nie byłoby po nich śladu. Dla tych, którzy nie znaja mechanizmu prywatyzacji, przypominam: modelowo wygląda to tak. Jest zakład pokomunistyczny (zarzadzanie nie takie, park maszynowy niezbyt nowoczesny, rynki eksportowe: wewnętrzny lub trzeci świat). Sprzedajemy zakład (prywatyzujemy). Po co to robimy? A no po to, by: zyskał budżet (w związku z tym, że sprzedaliśmy komunistyczne, można te pieniądze przeznaczyć na spłatę pokomunistycznych długów), zyskał zakład, bo unowocześniono produkcję, zaczęto eksportować do krajów wysokorozwiniętych itp. A co się stało? Fabrykę zamknięto, ludzi wyrzucono na bruk, rynki trzeciego świata przejęła firma np. w Niemczech, należaca do właściciela naszej, nowoprywatyzowanej fabryki. Co zyskała Polska? Figę!
Silny złoty to śmierć naszej gospodarki! Nie ma możliwości szybkiej reaktywacji zdewastowanego ekonomicznie i realnie silną złotówką, przemysłu. Taka klęska dla kraju jest gorsza od tsunami. Gdy ludzie zarabiają, a przemysł kwitnie, to mimo że realnie się więcej za towary płaci, ma się z czego to robić. Popatrzmy na Szwajcarów; nawet Niemcy nie chcą tam kupować, bo drogo, a czy Szwajcarzy to biedny naród? Apeluję do mediów; nie uprawiajcie demagogii ekonomicznej!