Pana odpowiedź jest kompletnie nie na temat. Nie było ani słowa o przekwalifikowywaniu nadwyżek kadrowych. To jest oczywiste a Pańska łopatologia nie na miejscu. Chyba, że jak większość liberałów uwaźa Pan każdego adwersarza za idiotę, ale to zupełnie inna bajeczka.
A więc łopatologicznie:
Tak. Żyjemy w epoce Rosji carskiej. Mentalność się niewiele zmieniła. Przejęła to Rosja komunistyczna i przekazała Polsce Socjalistycznej. W znacznej części Polski - w kongresówce - było to ułatwione.
Obawiam się, że o ile (być może) gospodarczo i ekonomicznie jest pan w IV (?) RP, to mentalnie właśnie w Rosji Carskiej.
Co ma piernik do wiatraka - co ma niż demograficzny do dziadowskiej pensji nauczyciela. Do konieczności dorabiania na pół etatu w hipermarkecie. Nie było ani słowa o elastycznym przekwalifikowaniu nadwyżki pracującej w zawodzie. Takiej jednak chwilowo nie widać. Raczej brak chętnych. Choćby lingwistów.
Od początku komuny, i trwa to dalej, postępuje negatywna selekcja kadry nauczycielskiej. Nie wiem, czy pamięta Pan słynne SN-y. Albo nakazy pracy w zawodzie nauczycielskim.
I z tego powodu piszę o dziedzictwie.
To ciągle tkwi w mentalności. Nauczyciel się nie narobi, a więc i pensja może być marna.
Odnoszę wrażenie, że Pana liberalizm też sięga tamtej epoki. Nie da się jednak przenieśćgospodarki wolnorynkowej bezpośrednio do szkolnictwa.
Chyba, że liberalnie stwierdzimy: kształcimy jedynie najbogatsze 3% społeczeństwa w prywatnych, elitarnych szkołach. Super nauczyciele mają super pensje i nie muszą dorabiać w hipermarketach.
Napisałem również o lekarzach. Czy naprawdę marzy pan o tym, aby np. okulista-chirurg przed południem kopał rowy lub targał puszki w magazynie (elastycznie, liberalnie, wolnorynkowo dorabiał na pół etatu) a następnie dłubał Panu w oku. I znowu nie piszę o specjalistycznych klinikach dla dobrze uposażonych.
W polu moich zainteresowań są nauczyciele i lekarze z "budżetówki", pod ktrych pieczą pozostaje ponad 90% populacji. I dlatego przeraża mnie negatywna selekcja tych kadr, która trwa od czasu zaborów, z przerwą w okresie międzywojennym.
I wiem o czym piszę. Większość znanej mi rodziny to lekarze i nauczyciele. Od przedszkola i szkoły podstawowej po akademickich. Obejmuje to również okres międzywojenny.
Niestety aktualnie został jeden Mohikanin, mój brat, ale i on, wykładowca akademicki, wyjechał do USA.
W całej rodzinie nie ma już ani jednego nauczyciela.
Entuzjaści "pracy od podstaw", dla idei, wymarli.