wszystko jest podobne do 2008 roku. waluty zaczynają być skrajnie drogie ( choć do tego jeszcze daleko bo euro dopiero po 4,50 ale to co się z dolcem dzieje to głowa boli ), obligacje zaczynają parzyć w łapy,
akcje spadają, ale brakuje jeszcze jednej, mocnej paniki, gdzie zagranica przemieli FF dobrych społek i zasiądzie na odpowiedniej pozycji.
moim zdaniem, to nie jest jeszcze dno kryzysu i dno na giełdzie. mogę się mylić, ale to nie ma znaczenia.