marek 19.53
/ 83.24.58.* / 2007-11-14 01:12
Wywołany do tablicy podeprę się autorytetami. Bo z pewnością mój ciennoludowy umysł zapewne jest zbyt słaby.
Nie wiem skąd jasny lud wykombinował, wyinterpretował sobie taką negację mojego stwierdzenia, bowiem:
za Doroszewskim. "stabilny - w języku ogólnym: stały, trwały, nieruchomy", "stabilny - mający zdolność powrotu do równowagi po jej zaburzeniu" - a więc zdolność powrotu do stanu pierwotnego. Nie innego(może również stabilnego). Do stanu pierwotnego.
za Kopalińskim: "stabilizacja - ustalenie, utrwalenie jakiegoś stanu"
W języku technicznym - np. stabilizacja gruntu - utrzymanie w stanie pierwotnym, istniejącym, niedopuszczenie do zmian, przemieszczeń, odkształceń. Stabilizacja parametrów - utrzymywanie na niezmiennym poziomie.
Zatem drogi jasny ludzie. Z definicji wynika, że stabilizacja jest utrwaleniem stanu istniejącego.
W pewnym sensie ma Orest rację -
Stabilizacja ż ,I,blm "doprowadzenie do stanu
trwałości ,stałości... ", za Słownikiem języka
polskiego.
Ale interpretuje to błędnie. Na sposób jasnego luda. Nie jest to doprowadzenie do innego stanu stabilnego lecz zachowanie istniejącego.
Kłopot z wykształciuchami jest taki, że nawet najprostsze definicje i pojęcia próbują interpretować. Cytują w miarę poprawnie (doceniam to, a jakże, że potrafią sięgnąć nawet do słownika) ale zaczynają niepotrzebnie kombinować.
Anegdotka.
Wykształciuch u krawca reklamuje frak, że mu nie leży.
Krawiec: panie szanowny, przykro mi, nic nie poradzę - frak leży dopiero w trzecim pokoleniu.
I to samo dotyczy języka polskiego i szczególnie wyrazów obcych.