darson
/ .* / 2005-06-28 09:26
Wydaje mi się, że mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem braku umiejętności dostosowania się istniejących modeli gospodarczych do zmienionej sytuacji. Nie wynika to z braku elatyczności, chociaż gra to też pewną rolę, ale głównie z inercji myślenia polskich elit gospodarczych. Podobny problem obserwujemy również w państwach starej UE.Krótko mówiąc sytuacja polityczna po 1989r. zmieniła się nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Wraz ze zmianą sytuacji politycznej zmieniła sie również mapa gospodarcza. Jednak prawie wszyscy działają i myślą tak jakby nic się nie zmieniło i zdają się niedostrzegać, że wiele rozwiązań nie ma już racji bytu, choćby w rozszerzonej UE co udowodnił ostatni szczyt unijny w sprawie budżetu. W Polsce wielu ekonomistów też myśli i działa jakby to jeszcze była stara unia z lat 70 i 80tych, jakby Rosja była tym samym państwem co ZSRR, a Chiny były rządzone przez ludzi, którzy myślą czerwona książeczką Mao. Nikt nie zauważa zmiany celów i priorytetów polityki np. USA, patrząc na nie jakby to była jeszcze zimna wojna między dwoma blokami. Chyba Brytyjczycy czują to najlepiej próbując bezskutecznie uświadomić to Niemcom i Francuzom. Polacy jak zwykle nie czuja tzw. bluesa i ich elity wykształcone w minionej już epoce (nie mam tu na myśli tylko realnego socjalizmu) ciągle trzymaja się kurczowo rozwiązań, które były dobre wczoraj, ale dziś pozostawanie przy nich jest samobójstwem politycznym i gospodarczym.Sądzę, że wymagana jest radykalna zmiana myślenia o gospodarce w kontekście podziału budżetu, polityki podatkowej, uwolnienia gospodarki i przebudowy systemu zabezpieczeń socjalnych. Każdy rok zwłoki i pozostawanie za wszelką cenę na okopanych pozycjach to czas stracony dla Polski. Tak dłużej się nie da. Wątpię czy mają tego świadomość polskie elity gospodarcze, które tę politykę w Polsce realizują przez ostatnie 15 lat.