acomitam
/ 83.25.151.* / 2008-03-12 13:33
Ostatni akapit artykułu przypomniał mi pewne zdarzenie. Otóż na przełomie lat 80/90, w pewnym mieście wojewódzkim lokalny dostawca wody dostarczał produkt, mówiąc delikatnie, kiepskiej jakości. A że czasy to były burzliwe, więc w tymże wojewódzkim mieście pojawiła się firma, francuska, która "ni zgruchy ni z pietruchy" przejęła interes wodny od lokalnego dostawcy. Tó i ówdzie przebąkiwano coś wprawdzie o jakichś tam przekrętach, ale spójrzmy prawdzie w oczy: czasy były tak pionierskie, że przekręt uchodził raczej za dowód zaradności i gospodardności niż przestępstwa, oczywiście pod warunkiem, że przekręcał królik i jego znajomi. Ale do rzeczy...Otóż francuska firma zainwestowała dzięki czemu odbiorcy, po raz pierwszy od chyba 50 lat, mogli puścić wodę z kranu i nie zatykać nosa. Ale nic za darmo. Za poprawą jakości musiała pójść także poprawa ceny. No i poszła, co tam poszła - poszybowała tak, że ludzie nieprzywyczajeni do tego, że za wodę trzeba płacić zaczęli masowo oszczędzać i instalować wodomierze,w wyniku czego drastycznie zmalało jej zużycie. I wtedy francuska firma, "naturalny monopolista" po raz kolejny drastycznie podniosła cenę i wydała oświadczenie mniej więcej tej treści: w związku z poważnym spadkiem przychodów firmy wynikłego ze zmniejszenia zużycia wody przez odbiorców, zagrożone zostały plany finansowe firmy, co w konsekwencji postawiło pod znakiem zapytania sens przeprowadzonych inwestycji. Z tego względu w trosce o dobro klienta i zapewnienie wysokiej jakości usług firma zmuszona jest podnieść ceny wody...
Bardzo mi to przypomina przypadek PGNiG, które aby podnieść wskaźniki i poprawić rentowność segmentu jest po prostu zmuszone podnieść ceny.