izwiestia
/ 84.144.57.* / 2009-11-30 17:29
Czy Polska utraciła kontrolę nad złotym?
27 listopada 2009
Czy pozbyliśmy się tej kontroli na własne życzenie, bo nikt się z nami nie liczy, czy też Londyńskie City jest pewne, że nie podejmiemy jako kraj żadnych skutecznych kroków w sprawie kursu złotego? Potężna spekulacja na polskim złotym jest dziś na rękę MF i rządowi oraz bankom inwestycyjnym. Jak to jest, że silna waluta w naszym wypadku oznacza słabe państwo i powszechny brak pieniędzy na wszystko?
ciąg dalszy artykułu...
Spekulant prawdę Ci powie
I choć Goldmann Sachs i BOA zaklinają się, że absolutnie nie spekulują naszą walutą, nie przedstawiają prognoz złotego, to właśnie Goldmann Sachs bank inwestycyjny na koniec grudnia 2010 r. zapowiedział euro po 3,54 zł, a BOA szarżuje i przepowiada euro po 2,65 zł. Tylko bardzo naiwni mogą w to uwierzyć – to te same banki, które jeszcze parę miesięcy temu przedstawiały najczarniejsze scenariusze dotyczące polskiego złotego i polskiej gospodarki. Im bardziej zaprzeczają, tym bardziej to robią i czają się do wielkiego skoku. Prezes Goldmann Sachs ostatnio przepraszał świat za błędne decyzje i przyczynienie się do światowego kryzysu. Może więc powinni nam również zwrócić uzyskane zyski na spekulacji na polskim złotym z 2008 r.? Byłby to prawdziwy, sensowny gest. Skoro gospodarz nie pilnuje dojnej krowy, jaką jest polski złoty, doi ją kto tylko zechce. Nawet w dniu Święta Narodowego – 11 listopada, gdy nie działały ani banki w Polsce, ani GPW, ani polska gospodarka, ani tym bardziej polskie MF, odbyła się bardzo agresywna gra na złotym na zagranicznych rynkach, która zakończyła się jego wywindowaniem mocno w górę. Dyrektor zarządzający Goldmann Sachs publicznie poświadczył, że złoty powinien się umacniać do momentu, kiedy objawią się problemy z bezrobociem i deficytem budżetu – wtedy według niego być może polska waluta straci na wartości. Czyżbyśmy nie mieli tych problemów obecnie? Czy prezesowi Goldmann Sachs chodzi o bezrobocie na poziomie 20 proc. i deficyt na poziomie 100 mld zł? Oby nie wykrakał.
NBP też dał się nabrać
Według strażników polskiej waluty wahania złotego o 15-20 groszy w ciągu tygodnia to normalka. W niebotyczną siłę polskiego złotego wierzą analitycy zagranicznych banków działających w Polsce, głównie z powodu rzekomo większej skłonności inwestorów do ryzyka. Należałoby mówić raczej o skłonności do szybkiego zysku i to bez ryzyka. Dlaczego zagranica tak bardzo wierzy w siłę polskiego złotego mimo bardzo niepokojących wieści dotyczących finansów publicznych, polskiego zadłużenia, deficytu budżetowego, spadku eksportu czy rosnącego deficytu w ZUS-ie? Czy to wyraz sympatii i taryfy ulgowej dla nas Polaków? Czy przysłowiowa gra w durnia i tzw. łowienie leszczy? Temu zawrotowi głowy i zachwytowi nad polskim złotym uległ ostatnio niestety prezes NBP.
Najpierw zadeklarował, że żaden bank centralny nie publikuje prognoz walutowych i że rynki walutowe są mało przewidywalne, po czym ogłosił, że może się nasilić presja na aprecjację złotego. Tak, być może Panie Prezesie, jeśli zagranicy starczy jeszcze paliwa i nie odtrąbi odwrotu od złotego, a z naszej strony nadal nikt nic w tej materii nie będzie robił. My jak dzieci cieszymy się z umocnienia złotego – naszych ministrów rozpiera wręcz duma z tego tytułu. Zobaczymy, jak zachowa się kurs złotego po wymianie przez Eureko olbrzymiego prezentu, jaki spółka otrzymała od polskiego rządu, a więc około 7,6 mld zł, gdy zacznie je wymieniać na złote. Może to się zdarzyć już pod koniec tego tygodnia.
Czy znowu nas wyroluje?
Polski złoty już dawno oderwał się, panowie analitycy, od jakichkolwiek fundamentów czy stanu polskich finansów publicznych, bo te dawno nie były w tak złym stanie, jak obecnie. Prognozowanie, że kurs złotego do euro za rok będzie wynosił 2,56 czy 3,50 jest funta kłaków nie warte. Równie dobrze można przepowiadać, że będzie to 5,50. Wieszczenie stałego umacniania się złotego przez polskich polityków i przedstawicieli władzy oraz zagraniczne banki inwestycyjne to raczej propaganda, a nie analiza. Zanim coś się osłabi, często się wzmacnia – zwłaszcza będąc na dopingu. Im mocniej coś wystrzeli w górę, tym gwałtowniej spadnie – to też są proste prawdy. Tylko tych prawd jakoś nie serwuje się Polakom, nie wspominając o edukacji ekonomicznej. Zaskoczenie więc rodaków co do kondycji stabilności polskiego złotego może być już na początku 2010 r. ogromne, a to tylko potwierdzałoby trafność starego porzekadła: "czy to przysłowie każdy Polak sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi".
Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym
Gazeta Finansowa