Forum Polityka, aktualnościGospodarka

Polski rząd pozwolił ograć się przez UniCredit

Polski rząd pozwolił ograć się przez UniCredit

Wyświetlaj:
makaroniarz / 83.31.215.* / 2008-08-31 23:13
Rząd dał kolejny prezent kapitalistycznym colaborantom . Zapłaci za to SOLIDARNIE obywatel polski - detaliczny ciułacz. Nich żyje solidarność !! Niech żyje !!
Obserwator / 217.153.99.* / 2006-04-18 11:48
Autor artykułu zaprezentował interesującą odmianę logiki. Dla Włochów ogromnym dobrodziejstwem ma być podobno oddanie 200 oddziałów - o czym pewno nie wiedzieli, bo jakoś sami wcześniej na to nie wpadli. Owa dwusetka to przecież lokale, gdzie zacznie funkcjonować konkurencja. W tym zapale deprecjonowania osiągnięć rządu jakoś pan redaktor nie zauważył, że już zaczyna się ustawiać kolejka do tego odrzutu.
Jaś / 83.17.92.* / 2006-04-20 15:35
Obserwatorze - nie wiesz, o czym piszesz. Kolejka to się ustawia u Premiera w głowie, lokal na oddział albo filę banku wynająć to dziś żaden problem. Ostatnio zrobił to grecki Eurobank. Wystarczy przejść się po mieście, by dostrzec, że w promieniu kilkuset metrów bywa kilka albo i kilkanaście placówek bankowych - więc sprzedaż oddziałów konkurencji nic tu nie zmieni. Oczywiście - do tej pory zwykle takie "nadliczbowe" placówki zamykano a ludzi wywalano - ale też i koszty takiej operacji były koszmarne, a tu, jeszcze włosi na tej operacji mogą zarobić. Zwłaszcza, jeśli wcześniej zadbają o to, by najlepsi klienci przenieśli rachunki do pekao.
odhudzony / 157.25.5.* / 2006-04-14 09:31
ta fuzja została przecież zrobiona dla dobra petentów banku, napewno większość właścicieli kont w BPH PBK nie przejdzie do PEKAO SA.
Cała sprawa to bandyctwo najpirw zniszczono PBK teraz BPH a potem zlikwiduje się pewnie i PEKAO SA. To koncepcja gospodarki niejakiego inteligenta bankowego najpirw zniszczyć potem sprzedać potem zlikwidować i dzięki temu w Polsce będa firmy importujace i przedstawieielstwa obcych koncernów i one będa dyktowac ceny
waz(usa) / 64.21.104.* / 2006-04-14 02:00
Zasada jest prosta - madry wygrywa, glupi przegrywa. Jezeli polski rzad nie jest zbyt madry, to moze sie czegos nauczy (oby jak najpredzej!). Czasy odgornego sterowania prywatnymi firmami skonczyly sie na szczescie. Od tego sa fachowcy-menadzerowie i nie ma znaczenia czy to jest polski menadzer czy obcej narodowosci. Dla mnie bylo jasne, ze zapedy monopolistyczne rzadu, rodem z postpeerelu, nie maja racji bytu w nowej rzeczywistosci.
George / 83.25.204.* / 2006-04-13 17:14
Słuszne słowa. Też mam takie odczucie, że UC zebrał śmietankę tj. klientów, najlepsze placówki i najlepszych pracowników BPH, a serwatkę pozostawił do wypicia nam. Chyba że sprawa ma drugie dno o którym nic nie wiemy. Widziałem gdzieś jakieś konfabulacje, że burza z UC ma posłużyć do rozwiązanie sporu pomiędzy Polską a Eureko dotyczącego PZU SA. I oto PZU wypłynęło na światło dzienne deklarując chęć zakupienia oddziałów BPH, które nie przypadną do gustu UC. Jeszcze chwila a i Eureko pojawi się w sprawie.
CzekającyNaNowąRPP / 193.111.166.* / 2006-04-13 16:34
Nie oto chodzi, żeby "dokopać" UNICREDYT'O, ale żeby wszyscy na tym skorzystali, a ta umowa eliminuje wcześniejsze zagrożenia dla polskiego budżetu (bezrobotni) i pozostawia konkurencję na rynku - czyli Polska nie traci, a jeśli też zyskuje UNICERDITO to i pośrednio zyskuje też nasz kraj.
menda / 83.22.217.* / 2006-04-13 17:30
Nasz kraj niewiele zyskuje. Miejsca pracy wynegocjowano na dwa lata ( swoją drogą jakoś nikogo nie boli serce odnośnie zwalnianych w PKOBP). Gadanie o większej konkurencyjności jest śmieszne ( jeżeli oddziały kupi np. Getin, czy KBC to od tego konkurencyjność systemu bankowego przecież nie wzrośnie).
DA / 195.225.68.* / 2006-04-13 16:24
Panie Jakimczyk, czy Pan rozumie swój tekst?
Jeśli rząd zrobił dobrze UniCredito, zdejmując z niego obowiązek restrukturyzacji 200 oddziałów to PO JAKĄ MAĆ UNICREDITO UPIERA SIĘ ABY NIE ODSPRZEDAĆ CAŁOŚCI BPH!!!!!! Albo przynajmniej jeszcze 200 oddziałów?
Ten sposób myślenia kompletnie nie ma sensu. Ale mogę siędomyślać czomu może służyć....
Autor / 85.219.240.* / 2006-04-13 19:09
Prosze zatem. Niech Pan sie domysla. Wolna droga. Pewnie domysl Panski zmierza nieuchronnie ku temu, by na koniec orzec, ze autor chcial zaszkodzic PiS, bo jakzeby inaczej. Otoz autor nie musi szkodzic PiS, bo najbardziej szkodzi on sobie sam w ostatnich czasach (coz taka swoista antyrenta partii rzadzacej plus pewna doza kolorytu charakterystycznego dla tej wlasnie formacji). Poza tym autor ma nienajgorsze stosunki z PiS; kiedys mial bardzo dobre, ale wielu mu nie moze zapomniec tego, jak napisal, ze premier Marcinkiewicz zabiera weki wyjezdzajac na wakacje do Szwajcarii.
Mocccher / 83.23.205.* / 2006-04-13 20:42
No tak Panie redaktorze
A powinien Pan Premier mieć juz dawno po pół rocznej pracy w rzadzie konto w Szwajcarii, jak wzorce z lat ubiegłych i ze trzy pałace a nie skromne mieszkanko -
to jednak naiwniak i tylko traci czas i zabiera miejsce zdolniejszym
........................................
Autor / 212.76.37.* / 2006-04-14 00:20
Panie Moccher, tekst, o którym mowa, ukazał się, gdy Pan Premier był jedynie Kandydatem na Pana Premiera, któremu powierzono misję sformowania rządu.
A oto dowód:
Premier w SMS-ie
Tygodnik "Wprost", Nr 1193 (16 października 2005)

Grzegorz Indulski
Jarosław Jakimczyk

Dla nas podstawową zasadą jest przezroczystość władzy. Nasi poprzednicy często zamiast rządzeniem zajmowali się robieniem własnych interesów. To się nie powtórzy". Tak tydzień temu mówił na łamach "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz, kandydat na premiera. Mówił też: "Sami będziemy się kontrolować (...) egzekucje będą natychmiastowe". Czyżby Kazimierz Marcinkiewicz wraz z wystawieniem go na premiera oddzielił swoją przeszłość grubą kreską?
Dobroczyńca Łuczak
Od pewnego czasu w życiu Kazimierza Marcinkiewicza obecny jest biznesmen Jan Łuczak. - Jana Łuczaka znam od jakichś ośmiu lat. Poznaliśmy się, bo w swojej firmie w Gorzowie Wielkopolskim zatrudniał wielu moich kolegów - tłumaczy "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. O Janie Łuczaku głośno zrobiło się w 2001 r., pod koniec rządów AWS. Wtedy prokuratura i UOP zaczęły badać, czy w Ministerstwie Łączności nie doszło do korupcji. W atmosferze skandalu stanowisko utracił szef resortu Tomasz Szyszko, partyjny kolega Marcinkiewicza z ówczesnego Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Dyrektorem generalnym w ministerstwie był Mirosław Marcinkiewicz, starszy brat Kazimierza. Jan Łuczak był doradcą ministra podczas przetargu na koncesję na telefonię mobilną (UMTS). Jednocześnie próbował stworzyć wokół grupy finansowej Raiffeisen konsorcjum prywatnych firm, które miały stanąć do walki o licencję. Licencje przyznawał minister łączności, któremu Łuczak doradzał.
W wywiadzie opublikowanym w poprzednim numerze "Wprost" Marcinkiewicz zapewniał: "Nie łączyły nas [z Łuczakiem] nigdy i nie łączą żadne, najmniejsze nawet interesy. Nigdy nie nastąpił żaden konflikt między moją pracą publiczną a jego działalnością biznesową". Czyżby?
Gdy w 2002 r. Marcinkiewicz wraz z Wiesławem Walendziakiem (od niedawna wiceprezesem Prokom Investment, a wcześniej jednym z liderów PiS) i Mirosławem Styczniem współtworzył intelektualne zaplecze partii braci Kaczyńskich, czyli Instytut Środkowoeuropejski, Łuczak im pomógł. Do instytutu należy fundacja zajmującą się działalnością ekspercką i wydawniczo-publicystyczną, a głównym sponsorem fundacji została żona Jana Łuczaka. Na fundację przekazała około 200 tysięcy złotych. - Wiem, że osobę publiczną obowiązują wyśrubowane standardy, dlatego dwa, trzy miesiące temu zrezygnowałem z zajmowania się instytutem, zostawiając wszystko Wieśkowi Walendziakowi - mówi "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. Czyżby wcześniej - jako poseł PiS i szef sejmowej Komisji Skarbu - nie był osobą publiczną?
Ponadto jedna z firm Łuczaka została tytularnym sponsorem gorzowskiego klubu koszykówki żeńskiej AZS PWSZ TelecomMedia. Kazimierz Marcinkiewicz jest wiceprezesem tego klubu. Firma TelecomMedia należąca w 40 proc. do Łuczaka działa na rynku usług SMS-owych w Polsce i na Ukrainie. W jej władzach zasiada m.in. warszawski radny PiS Piotr Ciompa. W TelecomMedia pracuje też syn kandydata na premiera - Maciej Marcinkiewicz. Gdy Mirosław Marcinkiewicz, brat kandydata na premiera, odszedł z Ministerstwa Łączności, znalazł pracę u Łuczaka.

Weki Marcinkiewicza
Jan Łuczak pożyczał duże kwoty najbliższej rodzinie Kazimierza Marcinkiewicza. Z wyciągu z firmowej karty kredytowej biznesmena, który zdobyli dziennikarze "Wprost", wynika, że bracia Mirosław i Arkadiusz (najmłodszy z rodzeństwa) Marcinkiewiczowie tylko od września do listopada 2001 r. zwrócili Łuczakowi pożyczki w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. - 2001 r.? Nie umiem powiedzieć, o co chodzi. To są jakieś nasze rozliczenia - mówi "Wprost" Arkadiusz Marcinkiewicz, gorzowski radny PiS. Podobnie wpłaty na konto Łuczaka tłumaczy Miosław Marcinkiewicz.
Łuczak pożyczał pieniądze także obecnemu kandydatowi na premiera. Kazimierz Marcinkiewicz w rozmowie z "Wprost" przyznał, że dzięki pożyczce od Łuczaka w 2002 r. razem ze swymi najbliższymi spędził zimowe ferie w znanym szwajcarskim kurorcie Zermatt. W lutym 2003 r. Łuczak towarzyszył też Marcinkiewiczowi w wyjeździe na narty do Crans Montany w Alpach. - To są najdroższe kurorty świata. Nie stać nas z rodziną na wizyty w szwajcarskich restauracjach, na które może sobie pozwolić pan Łuczak. Dlatego żony, moja i braci, przed każdym wyjazdem przygotowują dużo weków z jedzeniem - opowiada "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz.

Biznes z państwem
Działalność Jana Łuczaka badał wydział przestępczości zorganizowanej radomskiej prokuratury i UOP. Tajne służby interesował także wątek lobbowania przez Łuczaka i osoby z ówczesnego kierownictwa resortu łączności na rzecz sprzedaży przez Pocztę Polską Banku Pocztowego grupie Raiffesen. Śledztwo w sprawie korupcji w Ministerstwie Łączności zostało umorzone za rządów SLD. Jeszcze pod koniec rządów AWS firma żony Łuczaka SAS otrzymała setki tysięcy złotych za doradztwo spółce telekomunikacyjnej El-Net. Prezes tej spółki Krzysztof Heller został później wiceministrem infrastruktury (ds. telekomunikacji) w gabinecie Leszka Millera.
O sposobie robienia interesów przez Łuczaka wiele mówi historia spółki RON Leasing. Firma ta należała do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) i zajmowała się leasingiem dla zakładów pracy chronionej. Miała w kasie kilkadziesiąt milionów złotych od PFRON. Łuczak, dzięki skomplikowanym operacjom finansowym, zdołał przejąć kontrolę nad RON Leasing, używając pośrednika, który kupił tę spółkę za... jej własne pieniądze. PFRON sprzedał RON Leasing za połowę wartości aktywów firmy, a te według dokumentów, wynosiły ponad 40 mln zł. Spółkę sprzedano jesienią 2001 r., już po wygranych przez SLD wyborach, pięć minut przed utratą posad przez ekipę AWS. Prezesem PFRON był wtedy gorzowski działacz ZChN Waldemar Fluegel. - Znam się z Waldkiem ponad 20 lat. Razem działaliśmy w opozycji w latach 80. Jesteśmy kolegami od zawsze. Współtworzyliśmy razem ZChN - mówi "Wprost" Kazimierz Marcinkiewicz. Jak twierdzi, o interesach swoich znajomych stara się z nimi nie rozmawiać.

Niebezpieczne związki
Jak się mają związki Kazimierza Marcinkiewicza z Janem Łuczakiem do zachodnich standardów? W Niemczech Rudolf Scharping, minister obrony w rządzie SPD-Zieloni, stracił posadę, kiedy wyszło na jaw, że wziął zaliczkę na książkę, której nie napisał. Joergen Muellemann, minister gospodarki w rządzie Helmuta Kohla, wiceprzewodniczący FDP, został zdymisjonowany, bo w listach do firm handlowych zachwalał wynalazek swojego szwagra - żeton zastępujący monetę w wózkach do supermarketów. W ogniu krytyki w Niemczech znalazł się też Kurt Biedenkopf, premier Saksonii, który na zaproszenie przyjaciela żeglował po Morzu Śródziemnym luksusowym jachtem (wynajęcie takiego jachtu kosztowało na rynku około 100 tys. dolarów miesięcznie).
Tom DeLay, zaufany prezydenta George`a Busha, zrezygnował z przewodzenia republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, gdy wyszły na jaw niejasności w procedurze zbierania funduszy na kampanię wyborczą. Kiedy okazało się, że Newt Gingrich, były lider republikanów i profesor historii na University of Georgia, uniknął płacenia podatków, bo za wykłady wynagradzała go fundacja zwolniona z podatku, Kongres udzielił mu nagany i nakazał uiścić 300 tys. dolarów grzywny. Za to oszustwo Gingrich zapłacił utratą stanowiska. Dan Rostenkowski, przez ponad 20 lat wpływowy demokratyczny kongresman, przewodniczący komisji Izby Reprezentantów ds. podatków i etyki, w 1994 r. musiał skończyć karierę. Okazało się, że wpłacał na własne konto pieniądze na utrzymanie biura i zarabiał na zamawianiu większej niż potrzebował liczby znaczków pocztowych.
Kazimierz Marcinkiewicz oraz Prawo i Sprawiedliwość zachowują się tak jak Dan Rostenkowski, który był pierwszy w łajaniu innych kongresmanów za nieprzestrzeganie etyki i popadanie w konflikt interesów.
Barbarosa / 217.153.99.* / 2006-04-18 11:38
To prawdziwa praca naukowa. Czego tu nie ma. Niemcy, Ameryka i Łuczak. Jeśli chcesz dobry człowieku kogoś skutecznie opluskwiać, to musisz mniej wody polewać.
George / 83.25.204.* / 2006-04-14 07:17
Smutne to wszystko. Demokracja uruchomiona w niesprzyjających warunkach prowadzi do takich zjawisk, jakie obserwujemy w Polsce i nie tylko. Coś jak fermentacja, która w nieszprzyjających warunkach daje ocet zamiast wina. Demokracje w zachodnich krajach też nie są lepsze, wystarczy rzut oka na Francję. Jednym słowem demokracja to droga donikąd. Kraje demokratyczne albo degenerują się od razu, jak Polska, albo powoli, jak Francja, ale koniec będzie taki sam.
ŁowcaGwiazD / 153.19.178.* / 2006-04-13 15:58
Widocznie na zbiórkach ZHR mieli zamało zajęć z ekonomii.
Jaśko / 83.11.223.* / 2006-04-13 15:50
Czy Autor wie co pisze? Czy tylko wydaje mu się, że wie? Czy to państwo polskie ma kupić 200 placówek BPH czy inwestor. Jeśli znajdzie się inwestor, a wierzę, że nie będzie z tym żadnego problemu, to oczywiście płacąc UniCredit będzie wiedział za co płaci i co ma z zakupionym towarem zrobić. Pan Jakimczyk dał kolejny głos z serii huzia na Józia, bo Józio z PiS.
deskur / 80.55.141.* / 2006-04-13 10:31
Dzień bez obrażania ludzi oraz awantur politycznych jest dla PiS dniem straconym. W swoim stylu rozpoczęli więc bezsensowna batalię z UniCredit i wymiękli z uwagi na naciski KE ( należy pamiętać o tym ,że ze stony UE mogą nam jeszcze grozić określone sankcje za te występy). Bilans zysków i strat wygląda następująco: UniCredit wygrał na całej linii ( być może nawet ma więcej niż oczekiwał) zaś Polska zapłaci za to nadwerężeniem swojego wizerunku na arenie międzynarodowej oraz ( miejmy nadzieje ,że nie ) uwikłaniem się w postępowanie prawne z organami unijnymi.
Klops / 83.26.227.* / 2006-04-13 09:36
Hmmmm przypisali sobie sukces - mam na myśli rząd- gdy tymczasem bez szemrania podpisali co im podali - UniCredito - i co chcieli zrobić teraz mają przyzwolenie społeczne na wykonanie swojego planu. Super sprawa , a swoją drogą ciekawe ile stanowisk PiS kupił dla swoich tym rozdmuchaniem sprawy???
Jaromir14 / 83.238.39.* / 2006-04-13 09:01
Całkowicie zgadzam się z autorem. MSK ma ledwo 4% udziałów w BPH, a za wszelką cenę starało się być stroną w sporze. Zeby być stroną, to trzeba być znaczącym udziałowcem, a nie cienkim Bolkiem. Raz już MSK było stroną w sporze z Eureko, i co? Mało doświadczeń?
Zuzanna / 83.23.205.* / 2006-04-13 19:40
A akcje Agory leca na pysk............................
Moze lepiej o tym pogawedzic ?????????????
Wesołych Swiąt
George / 83.25.204.* / 2006-04-14 07:18
To chyba dobrze. Jeśli chciała Pani wyrazić swoją radość, to jestem z Panią.

Najnowsze wpisy