real
/ 81.219.244.* / 2006-01-07 18:17
Przeczytałem sobie te posty wystraszonych eksporterów i im podobnych klakierów (brawo panie premierze), i powiem szczerze że nie przypuszczałem, że eksporter może mieć tak blade pojęcie (lub nie mieć go zupełnie) o mechanizmach kursowych walut!! Jeśli państwo eksporterzy myślicie, że Marcinkiewicz jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spowoduje, że kurs znajdzie się akurat w tym miejscu gdzie chcecie, to chyba naoglądaliście się za dużo występów z Davidem Copperfildem w roli głównej!!! I nie pomoże tu nawet straszenie, że zwolnicie połowę swoich pracowników, a nawet że zamknięcie swoje firmy!! Pamiętam co mówili (jak jęczeli!!) właściciele np. biur podróży, kiedy euro kosztowało 4,80 zł. Identycznie, zamykali biura, bankrutowali i krzyczeli, że kurs jest za wysoki. Nie słyszałem wtedy opinii zatroskanych eksporterów, że faktycznie kurs euro mógłby być niższy. Wtedy eksporterzy zacierali łapki i modlili się, żeby kurs był jeszcze wyższy. To typowy przykład konfliktu interesów (eksporterów i importerów). Jedynym wyjściem korzystnym dla obu tych grup, to jak najszybsze wprowadzenie w Polsce euro, co pozwoliłoby na wyeliminowanie ryzyka kursowego z transakcji. Ale niestety nie mam dobrych wiadomości – wasz ukochany premier (yes,yes,yes) ma gdzieś konkretne DZIAŁANIA aby wam pomóc, i nie przewiduje w najbliższej przyszłości (do 2010 r.) przejścia Polski na euro, bo to wymagałoby sporo pracy całego rządu, niepopularnych decyzji obniżających deficyt budżetowy, oraz powstrzymanie się przed populizmem i rozdawnictwem nie swoich pieniędzy. A przecież łatwiej jest rzucić hasło, ...że euro MA kosztować 4 zł, od razu słychać brawa, niż tyrać nocami, ryzykować że popełni się jakiś błąd i jeszcze narażać się na gwizdy gawiedzi. Przy takim poziomie wykształcenia ekonomicznego społeczeństwa, każdą bzdurę premier może zadeklarować, bo i tak matołki się na tym nie znają i będą klaskać. No to bijmy brawo, przecież to nic nie kosztuje.