krzysiek29
/ 2007-11-10 20:41
/
Uznany Gracz Giełdowy
Spadające kursy to konsekwencja wcześniejszego nadmiernego optymizmu
Nie sposób zaprzeczyć, że zawirowania na światowych rynkach akcji, walut i surowców to impuls, który przyczynił się do wyprzedaży walorów polskich spółek.
Wydarzenia te nie tłumaczą jednak, dlaczego posiadaczom akcji "misiów" zajrzało wczoraj w oczy widmo pokonania zarówno przez mWIG40, jak i sWIG80 sierpniowych dołków, podczas gdy amerykański indeks S&P 500 jest dopiero w połowie drogi między niedawnymi rekordami a sierpniowym minimum. Dodatkowe powody słabości rodzimych akcji są dwa. Pierwszy to skutki wygórowanych wycen. Długotrwała i wyjątkowo silna fala wzrostowa w pierwszej połowie roku sprawiła, że wskaźniki cena/zysk zostały wywindowane do zbyt optymistycznych poziomów.
Po drugie, pojawiają się wątpliwości co do utrzymania szybkiego tempa wzrostu gospodarczego. Pierwsze symptomy tracenia przez gospodarkę impetu już są - we wrześniu roczne tempo produkcji (5,2 proc.) było najsłabsze od 2 lat. Utrzymanie wysokiej dynamiki zysków spółek może być tym bardziej zagrożone, że gromadzą się czynniki wywierające presję na wzrost kosztów, takie jak wyższe stopy procentowe, rosnące płace, drożejące surowce. Z kolei rosnący w siłę złoty zmniejsza dochody eksporterów.
Można sobie wyobrazić trzy scenariusze rozwoju wydarzeń. W najbardziej pesymistycznym wariancie ewentualne przebicie przez indeksy "misiów" sierpniowych dołków byłoby zapowiedzią dramatycznej, wielomiesięcznej bessy. Warunkiem koniecznym takiego rozwoju wydarzeń jest załamanie pozytywnych tendencji w gospodarce. Taka sytuacja miała ostatni raz miejsce w latach 2000-2002. Trudno wyobrazić sobie jej powtórkę bez załamania koniunktury na świecie, przede wszystkim w Europie Zachodniej.
Na szczęście na razie sytuacja daleka jest od takiej "czarnej wizji". Nie jest wykluczony wariant neutralny, oznaczający długotrwałą stabilizację notowań akcji na poziomach zbliżonych do obecnych lub nieco niższych. O tym, że taki scenariusz jest możliwy, można było się przekonać w okresie od połowy 2004 r. do połowy 2005 r. Takiej sytuacji sprzyjało wówczas osłabienie koniunktury gospodarczej po boomie związanym z wstąpieniem Polski do UE. Osłabienie to nie było na tyle znaczne, by pojawiła się groźba recesji.
Trzeci wariant, optymistyczny, zakłada, że właśnie teraz przypada okres napływu na rynek najgorszych możliwych informacji. Tym bardziej że przełom roku to tradycyjnie najlepszy okres dla akcji. Powrót trwałych zwyżek wymagałby jednak utrzymania wysokiej dynamiki zysków spółek w kolejnych kwartałach.