mmmn
/ 31.2.14.* / 2015-08-25 14:08
Ryzykiem walutowym należy sprawiedliwie obciążyć kredytobiorców korzystających z kredytów hipotecznych wyrażonych we frankach szwajcarskich i banki udzielające tych kredytów – tak wynika z opinii Europejskiego Banku Centralnego w sprawie projektu polskiej ustawy. Taka opinia jest jednak niezgodna z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE z 30 kwietnia 2014 r., sygn. C-26/13 Kásler (sprawa węgierska).Novum prawnicze wyroku w sprawie C-26/13 Kásler polega na dookreśleniu wymogu przejrzystości warunków umowy, o którym mowa w art. 4 ust. 2 in fine dyrektywy 93/13 (o ile warunki te zostały wyrażone prostym i zrozumiałym językiem). Trybunał – kierując się tym, co Arystoteles rozumiał przez sprawiedliwość rozdzielającą (równych równo, nierównych nierówno) – przewagę informacyjną (asymetrię informacyjną) banku nad klientem w zakresie ryzyka ekonomicznego (tutaj walutowego) zniwelował rozstrzygnięciem, które praktycznie na bank przenosi całe ryzyko kursowe. Jest to transfer prawny ryzyka walutowego (transfer poprzez obowiązujące przepisy prawa). Otóż zdaniem TSUE art. 4 ust. 2 dyrektywy 93/13 należy interpretować w ten sposób, że warunki umowy (a konkretnie klauzula przeliczeniowa, czyli walutowa, tj. postanowienie umowy określające „specyfikę mechanizmu przeliczania waluty obcej”) muszą być na tyle zrozumiałe dla konsumenta, aby rzeczony konsument w momencie podpisywania umowy mógł oszacować całkowity koszt zaciągniętego przez siebie kredytu. W rzeczywistości było to nierealne, tym bardziej że sami przedstawiciele banków nie byli w stanie przeprowadzić takiego szacunku.Trybunał w sprawie C-26/13 Kásler wyszedł z założenia, że rozwiązaniem kwestii walutowej klauzuli abuzywnej byłaby nieważność bezwzględna („to zobowiązywałoby sąd do unieważnienia danej umowy w całości”). Jednocześnie Trybunał znajduje na gruncie prawa unijnego rozstrzygnięcia bardziej korzystne dla kredytobiorców (polegające na sanowaniu umowy), bowiem bierze pod uwagę okoliczność polegającą na tym, że nieważność bezwzględna umowy kredytu pociąga za sobą pewną uciążliwość dla kredytobiorcy, tj. natychmiastową wymagalność roszczenia o zwrot środków, które zostały przekazane kredytobiorcy. W świetle tego wyroku kredytobiorcy zawsze pozostaje żądanie nieważności bezwzględnej umowy kredytu.Powstaje pytanie, czy godzi się postępować wbrew orzecznictwu luksemburskiemu opartemu nie tylko na konkretnych przepisach wtórnego prawa unijnego, ale także na sprawiedliwości arystotelesowskiej (art. 2 konstytucji) i przerzucać w całości na kredytobiorców owe ryzyko (tak w Polsce dzieje się dotychczas). Również teza CBE o tym, jakoby sprawiedliwe byłoby rozłożenie ryzyka walutowego na kredytodawców i kredytobiorców, byłaby uzasadniona dopiero, gdyby nie istniała asymetria informacyjna. To banki uwikłały kredytobiorców w kredyty we frankach szwajcarskich, a nie odwrotnie – to po pierwsze; a po drugie, to banki (jako profesjonaliści) przy zawieraniu umów miały przewagę informacyjną (odnośnie do ryzyka walutowego) nad kredytobiorcą. Po trzecie, w pełni należy zaakceptować zastrzeżenia prof. Marka Chmaja do projektu polskiej ustawy mającej pomóc frankowiczom, powodowane tym, że w projekcie tym jako warunek przyjęto liczbę dzieci i metraż mieszkania, tymczasem TSUE istnienie nieważności bezwzględnej umów o kredyt (bądź sanację tych umów) uzależnia jedynie od tego, czy kredytobiorca w momencie podpisania umowy mógł wyliczyć całokształt kosztów kredytu.