Wapniak
/ 83.28.132.* / 2008-08-26 18:31
A może to?...
Festiwal mitów i hipokryzji
Autor: Karol Jasiński, wt, 26/08/2008 - 17:55
Co rozsądniejsi publicyści widząc dokonywany na oczach całego świata, na żądanie i życzenie Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych, rozbiór Serbii przewidywali prawdopodobny dalszy przebieg zdarzeń. Kosowski precedens polegający na przyznaniu niepodległości regionowi suwerennego państwa jest przyczyną obecnych zawirowań na Kaukazie.
W myśl łacińskiej maksymy „Jeśli wolno więcej, to tym bardziej wolno mniej” Rosja postanowiła uporządkować sprawy we własnej strefie wpływów po swojej myśli. Przywołana przeze mnie sentencja ma zastosowanie, jeśli porównamy Abchazów i Osetyjczyków z „Kosowarami”. Przy uznawaniu niepodległości Kosowa, zwolennicy tego rozwiązania powoływali się na zasadę samostanowienia narodów w prawie międzynarodowym. Otóż Abchazowie i Osetyjczycy spełniają kryteria narodu tj. mają własną historię, język itp. Kosowarzy zaś to Albańczycy tyle, że mieszkający poza Albanią – w Kosowie.
Media mainstreamowe, które ochoczo poparły grabież Serbii z jej historycznej ziemi, obecnie głośno protestują przeciw ewentualnemu oderwaniu się dwóch zbuntowanych republik od Gruzji. Stanowisko światowych massmediów nie może dziwić. Wszakże to one dziś są największym nośnikiem i najbardziej wpływowym orędownikiem polityki praw człowieka i demokracji. Gdyby Rosja za pomocą użytecznych polityków przeprowadzała rewolucje w ościennych krajach USA i dzięki temu obsadzała tam proklemlowskie rządy, reakcja dziennikarskiej braci również spełniałaby standardy moralne Kalego. Nic takiego nie ma miejsca, odpowiedzialne za rozpoczęcie drugiej zimnej wojny – jak wskazuje Pat Buchannan - są Stany Zjednoczone. I ma w zupełności rację.
Parafrazując słowa prezydenta Kaczyńskiego - który notabene myli interesy polskie z gruzińskimi, czy szerzej z amerykańsko-izraelskimi - można by powiedzieć kto dał prawo USA dokonywać rozbiorów (Serbia) i podbojów (Irak) suwerennych państw?
Kanonadzie mitów i zalewie hipokryzji sekundują także wypowiedzi mówiące o rzekomym zagrożeniu militarnym Polski ze strony Rosji. Patrząc roztropnie o niczym takim dzisiaj mowy być nie może. Straszenie ze strony Moskwy jest tylko odpowiedzią na plany rozmieszczenia na terenie Rzeczypospolitej elementów tarczy antyrakietowej. Kreml nie posunie się do konfliktu zbrojnego z członkiem NATO. Co innego, jeśli chodzi o Ukrainę. Tutaj może zdarzyć się wszystko – Krym, Donbas, Flota Czarnomorska – pól ewentualnego sporu jest co niemiara. Jedyną odpowiedź, jak zawsze przyniesie czas.
Karol Jasiński