jest jeszcze inny mechanizm, rosyjska cybermafia podaje się za firmę, która podpisuje z niczego niepodejrzewającym człowiekiem, który jest przekonany, że działa legalnie a firma z która współpracuje jest legalna i normalna. pieniądze (z kradzieży) w ramach pracy mają być przesłane gotówką za granicę (przez np. Western Union) wszystko w ramach umowy o pracę (współpracę). po kilku dniach czy tygodniach osoba ta dowiaduje się dopiero od banku że musi oddać pieniążki bo pochodziły z przestępstwa a wpłynęły na jego konto i tam były ostatni raz widziane, wtedy dopiero doznaje oświecenia ale po rosyjskiej firmie z ani śladu. taka osoba - jak redaktor raczył ją nazwać "płotką" - jest zobowiązana oddać pieniądze. przy czym jest postrzegana jako współpracownik tej cyber-mafii. a jest osobą w zupełności niewinną i nieświadomą, jak posiadacz konta, który zapewne wysłał te pieniądze używając zainfekowanego "złośliwym" wirusem komputera.