Story of my life...

stary w młodym ciele / 88.199.79.* / 2006-11-26 18:10
Witam!
Bardzo chętnie podziele się moimi doświadczeniami w już kilku letniej karierze na GPW. Zacznę od hmm... początku, który może niektórych czytelników rozśmieszyć.
Będąc w 6 klasie podstawowej wzbogaciłem się o komputer i internet - pozwoliły mi one na pozyskanie w późniejszych latach naprawdę dużej i nieocenionej wiedzy. Zawsze fascynowali mnie panowie w krawatach na amerykańskich giełdach, otoczni komputerami i szumem informacji w pozornym haosie ciężko wygryzali spore pieniądze od siebie na wzajem. Znałem ich tylko z telewizji ale bardzo mi imponowali, nie wiedziałem jeszcze że kiedys uda mi się do nich zbliżyć.
Stopniowo dowiadywałem się już wtedy na czym polegała ich praca. Dużo czasu zajęło mi pojęcie dlaczego kłębią się oni w jednym budynku i krzyczą do niewiadomo kogo skoro w dzisiejszych czasach można (wręcz trzeba) zlecenia wykonywac elektronicznie poprzez komputer. Dzięki znajomości języka angielskiego praktycznie od urodzenia mogłem szykać u źródła opierając się na amerykańskich stronach. Do tej pory jedynie poznawałem "Panów inwestorów" i ich pracę podobnie jak młody chłopiec marzący o zostaniu pilotem, kolekcjonuje modele oraz gazety związane z jego hobby.
Małą rewolucję w moim życiu (początek pierwszej klasy gimnazjum) wywołała znaleziona w Onecie wirtualna gra giełdowa. Wcześniej, aż od powstania nowej wtedy telewizji TVN24, oglądałem raczkujące jeszcze sprawozdania z sesji giełdowych. Pewnego razu dowiedziałem sie o debiucie spółki LPP. Dopiero zaczynający gimnazjalsta zabrał się za wyszukiwanie wszelkich informacji o spółce. Poznałem jej plany i zdałem sobie sprawę z jej perspektyw. Następnego dnia kupiłem za 40 tys. wirtualnych złotych akcje tej spółki po ok 160zł (nie słyszałem jeszcze o dywersyfikacji).
Zaczeło sie obserwowanie notowań, czytanie komentarzy i wyciąganie wniosków - krótko mówiąc zdobywanie doświadczenia. Po około roku miałem na wirtualnym koncie ponad 160 tys. zł. Wiele razy myślałem co by było gdybym inwestował prawdziwymi pieniędzmi. Nie miałem jednak do siebie wielkich pretensji o zmarnowanie szansy - w końcu to był dopiero pierwszy raz i nauka. Aż tu nagle...
Wiosna, kalsa druga gimnazjum. Młody umysł, świerzy i chłonny. Potrafiłem zagiąć każdego dorosłego w rozmowach o gospodarce i wiedziałem już, że własny interes, a nie etat to moja przyszłość. Dzięki mediom dowiedziałem się o przełomowej ofercie i szansie. Bioton - pierwsza biotechnologiczna spółka wchodzi na GPW. Tradycyjnie pełna i wnikliwa analiza - wchodzę w to z prawdziwymi pieniędzmi. Oszczędzałem każdy grosz już od końca podstawówki, obsesyjnie. Robiłem różne małe interesy i zaczynałem trochę pracować, gdy pojawiały się okazje. Miałem więc małe oszczędnośći. Namówiłem mojego tate aby założyć rachunek w Domu Maklerskim. Równocześnie powstała TV Biznes - tandetna telewizja o tematyce biznesowej ale zawsze w czasie reklam i o pełnej godzinie mogłem szybko spojrzeć na notowania. Debiut BIO był już kilka dni temu, a ja ciągle czekam na dokumenty z DM. Wypelnianie, załatwienie notarialnych potwierdzen podpisów i odesłanie trwało bo musiał to podpisywać mój ojciec, do notariusza też od razu nie mogłem go zaprowadzić. Tymczasem wybrana przezemnie spółka na moich oczach i koło nosa +5%, następnego dnia +11%, dalej +3% i tak z dwa tygodnie.
Gdy wszystko udalo się załatwić wpłaciłem ok. 700zł i za wszystko BIO po 4,2zł. W nagrodę za moje spóźnienie spadł do 3,9zł i utrzymywał się tak przez ponad miesiąć. Byłem rozczarowany i bardzo mnie bolało to że nie zarabiam już. Uczyłem się jednak cierpliwości i zdecydowania. Wiedziałem, że mam rację i choćby kurs był na dnie to i tak ja muszę mieć racje - wiem że sa przeslanki do potęznych wzrostów. ... i zaczęło się.
4zł, 5, 6 i idziemy wyżej. Zaczęły się wakacje. Pierwsze pracujące. Miałem okazję zarabinia u znajomych i rodziny przy prostych pracach fizycznych. Wszystkie pieniądze przelewałem na konto w Domu Maklerskim. Dokupowałem BIO, później eksperymentowałem na innyh spółkach ale BIO cały czas nie sprzedawałem, wręcz zwiększałem udzial. W rezultacie wpadłem w nałogową pracę i obsesyjne mnożenie pieniędzy. Na koniec tego samego roku miałem ok. 5 tys. zł. Gdy pewnego razu nagle austriacki bank pakietowo sprzedał znaczną część biotonu, kurs zaczął gwałtownie spadać. Wiedziałem, że transakcje pakietowe były zawierane po 9zł, wiedziałem ze niżej niewolno mu spaść, byłem pewien że nie kupil tego nikt głupi i tylko po to żeby zarobic. Nie sprzedawałem papierów i obserwowalem jak ocierają sie o 9zł z groszami. Trzymałem twardo lecz w efekcie z przejęcia i amatorstwa zachorowałem. Nie mogłem spać, nie czułem głodu. Trzy tygodnie nie byłem wstanie chodzić do szkoły. To był grudzien, pierwsza klasa liceum. Liceum strasznie wymagające i mozna powiedzieć że doś elitarne, trafiłem do niego w wyniku mieszanki szczęscia i niewiedzy.
Bioton szedł górę jak szalony. Obracałem też PKN, KGHM i kilkoma innymi spółkami. Nie poszedłem do szkoły, żeby pospekulować na debiucie TETA. Z pięknego zakupu i sporego zysku przez chciwość zrobiłem strate. Nie żałuje bo bardzo dużo ta historia mnie nauczyła.
Pojawiły się plotki o Stalexporcie. Zaczełem się nim interesowac i teraz to mój drugi Bioton. Dwie spółki które rzadzą moim portfelem.
Teraz jestem w połowie drugiej klasy tego samego (niestety) liceum. Dorobiłem się kilkunasty tysięcy złotych oraz niezłego sprzętu (oczywiście do pracy - na nic innego nie potrafie wydawać pieniedzy). Duzo pracuje, ciągle wymyslam i prowadze różne interesy.
Za wszystko zapłaciłem straszną cenę. O ile pierwszą klasę liceum ukończyłem dość znośnie, o tyle na półmetku drugiej jestem w fatalnej sytuacji. Ponieważ podstawówke, gimnazjum i testy pogimnazjalne zaliczyłem z bardzo dobrymi wynikami bez uczenia się i siedzenia w domu nad szkolnymi ksiązkami nie wyrobiłem sobie nawyku uczenia się do szkoły. W każdym innym liceum wiem że poradziłbym sobie bez problemu (widzę po znajomych), w mojej szkole jednak wychodza wszystkie moje braki. Oceny są beznadziejne i nie rokują nic dobrego. Cały czas muszę walczyć z zaliczaniem na 2 i to nie zawsze się udaje. Z każdej "dwójki" jestem bardzo zadowolony bo to chociaż pozytywna ocena. Straciłem wszelką nadzieje na pszyszłość, jesli nie skończe tej szkoły nie będę miał nawet matury. Żeby jednak móc w niej przetrwać trzeba było w gimnazjum mieć średnią 5,5 i teraz uczyć się całymi dniami, a to już ponad moje siły. Zachorowałem - mam głęboką depresję i przez fatalna sytuacje w szkole wiem ze jestem nikim i juz po mnie. Życie jest dla mnie wielkim bólem i czymś strasznym. Nikt nie wie jeszcze zbyt wiele o moich problemach.
Miałem nadzieje, że uda mi sie skończyć LO, zacząłbym studia a cały czas w między czasie chciałem gromadzić kapitał aby ostatecznie zostać zwodowym inwesotrem. Teraz nawet nie wiem czy dożyje do matury.
Rezygnuję z dodatkowych prac i interesów żeby poświęcić się zawodowo tylko giełdzie, bo więcej na dłuższą mete człowiek chyba nie może wytrzymać. Hmm.... zawodowo. Głupio to brzmi szczególnie, że mam 17 lat. Powinienem teoretycznie zajmować się zupełnie czym innym ale cóż to moje hobby, które wzieło górę nad resztą i przez to zaniedbalem szkołe. Co dalej - nie wiem. Aktualnie uczę się na poprawy prac klasowych, których treść ma się nijak do zwartości podręczników. Obserwuje rynek, analizuje spółki i utwierdzam się w przekonaniu co do tych, które posiadam. Powoli kończe dodatkowe zajęcia - jeden z małych biznesików powinenem zakończyć do przyszłej wiosny. Mam nadzieje, że wtedy będzie mi lżej, jednak po drodze jest szkoła.

Jak więc się okazuje panowie w garnitutach na parkiecie chociażby NYSE, sa tam po wielkich przejsciach (przy których moje sa penie jeszcze niczym), po to żeby dopiero móc zacząć solidnie handlować kontraktami.
Chętnie podzieliłbym sie wieloma szczegółami mojej historii i kokretnymi sytacjami ale to już źródło raczej na książkę a nie wypowiedź na forum.
Pierwszy raz opowiadam (chociaż bardzo ogólnikwo) moją historię.
Pozdrawiam - do zobaczenia na parkiecie
Wyświetlaj:
tissot41 / 83.27.165.* / 2006-12-06 10:52
o ile nie wymysliles sobie tej historii i jest prawdziwa to nie jestes normalny, albo jesli sadzisz ze jest tak jak napisales to wydaje ci ze tak jest i za kilka lat to spostrzzesz. wydaje mi sie ze tak bardzo chciales zostac biznesmenem/inwestorem, ze sam sobie to wmowiles. idz do psychologa, pogadaj z nim o tym.
mruwa / 213.17.199.* / 2007-03-19 23:42
zawsze się zastanawiałem CO JEST MIARĄ NORMALNOŚCI ??? Czy ktos jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. wiele ludzi uwarza się za "normalnych", a wracaja do domu i stosuja przemoc wobec swojej rodziny .. itp. Osoboście twierdze ze w tej historii zycia nie ma nic nie normalnego. Jak to się mówi: " 5 MILIARDÓW DUP NA TYM SWIECIE TO 5 MILIARDÓW ŚWIATÓW".
Postaraj się skończyć jeden etap rzycia tzn. szkołe nauke (nie stroniąc od giedły - zawsze morzesz zaglądać co się dzieje) poświęc więcej energii na nią. A potem zacznij z impetem nastęony etap rzycia tzw. "dorosłego" i zobaczysz że z tym potencjałem który posiadasz w wieku 36 lat będziesz zadowolny z tego co osiągnmołes.
Wydaje mi się że niepowinieneś słuchać ludzi którzy cię oceniają - oceniać kogoś jest najłatwiej. Kieruj się swoimi uczuciami a miej na uwadze rady najblirzszych osób.
Pozdrawiam i życze powodzenia :-)
stary w mlodym ciele / 2006-12-07 15:44
Szanowny Panie - nie. Nie jestem chory na schizofrenię, jeśli o to Pan pyta.
Zastanawiam się co w mojej historii jest takiego fantastycznego, że stała się dla Pana niewiarygodna? Niestety jest życiowa ponieważ ciężką pracę przypłaciłem fatalnymi ocenami oraz trochę zdrowiem. Nie zniszczyło mnie to jednak (jeszcze).
Poza tym nie jestem ani biznesmenem (szkoda), ani znaczącym inwestorem (znowu szkoda) - wynika to z tekstu. Mam 17 lat i dopiero pracuje na to żeby zostać kimś niezależnym, a najlepiej jak Pan pisze "biznesmenem/inwestorem" choć to chyba zbyt ogólnikowe koreślenia, prawda?

PS. Nigdy nie uważałem się za normalnego, bo niechę być kimś takim samym jak cała reszta z tłumu ...i nie jestem. Czy to dobrze? Czy to źle? Pan na to odpowiedział: "wydaje ci ze tak jest i za kilka lat to spostrzzesz".
Zoya / 2006-12-12 21:34
A ja Ci powiem, że trochę mnie przeraziła Twoja historia. Chyba wpadłeś w nałóg.
Jeśli mogę Ci coś doradzić, a rady te na moich własnych doświadczeniach są oparte:

- Wszystko w życiu ma swój czas.
- Warto zawsze najpierw robić RZECZY NAJWAŻNIEJSZE.
- " efektywność jest pochodną dwóch rzeczy : tego , co jest produkowane ( złote jajka), i trwałego majątku produkującego, czyli zdolności produkcyjnej ( gęś, która znosi złote jajka) . Jeśli przyjmiesz model życia , w którym skoncentrujesz się na złotych jajkach , a zaniedbasz gęś, to wkrótce stracisz ową zdolność produkcyjną, która wytwarza zlote jajka:"

Mam nadzieję, że wyciągniesz odpowiednie wnioski. Wszystko jeszcze przed Tobą i od CIEBIE zależy jak Ci się życie potoczy.

Zaś depresja - nie należy jej lekceważyć. Z prawdziwą depresją ( lub nerwicą, która jest jej pierwszą fazą) nie poradzisz sobie sam. Koniecznie znajdź dobrego psychologa i neurologa.

Powodzenia
Artur.f / 213.25.133.* / 2006-12-04 23:30
przyznam dobry mlody kolego jestes :) ja naszczescie przez gielde nie przespalem tylko kilka nocy nie wiecej niz tydzien

-pozniej kupilem tabletki nasenne
-pozniej juz mialem cala strategie pomagajaca mi zasnac
-pozniej zajalem sie AT krotkoterminowa ktora byla otyle bezpieczna ze moglem zasypaic
-az w koncu doszedlem do wniosku ze najpierw skoncze szkole.!
a pozniej bede inwestowal i to Bardzo skutecznie ;)


wszystko to dla zminimalizowania stresu ktory zawsze istnieje, a konca szkoly z kazdym dniem coraz bardzieij nie moge sie doczekac

20 lat
stary w mlodym ciele / 2006-12-07 15:10
"a konca szkoly z kazdym dniem coraz bardzieij nie moge sie doczekac" - ja podobnie:) Zastanawiam się jednak co jeśli wtedy nic nie będzie? Tzn. jeśli nic nie będzie mi wychodziło - czy i jakwtedy dam sobie rade?
Póki co staram się realizować swój plan na życie i przyłączam się do tego dnia "0", z tym że ja mam do niego dłuższą drogę z racji wieku:/
jolka102 / 2006-12-04 10:58
Przystopuj z giełdą i wróć do książek dopóki jeszcze czas. Zapewniam cię że pieniądze to nie wszystko. Odkryłeś w sobie żyłkę do robienia interesów i ok. Nie bądz niecierpliwy i nie łap wszystkich srok na raz , bo w końcu stwierdzisz że wszystkie uciekły.
stary w mlodym ciele / 2006-12-07 15:03
Dziękuję za tą metaforę z srokami - daje do myślenia. Biorę wreszcie pod uwagę, że skoro jestem na półmetku tej szkoły to trzeba ją skończyć i już.
Po przeczytaniu Pani wypowiedzi (nie chodzi mi o powyższy komentarz) mamy wiele wspólnego. Niestety jestem na etapie, w którym rodzice i większość z znajomych myśli, że jestem nikim i tak już będzie. Skoro nie radzę sobie ze szkołą, to z wszystkim innym pewnie też. Niekoniecznie tak musi być i Pani to udowodniła!
Pozdrawiam i podziwiam
stary w mlodym ciele / 2006-11-26 19:01
Po napisaniu małej autobiografii spojrzałem na tytuł tego wątku na forum i zdałem sobie z czegoś sprawe. Tytuł to: "Jak doszedłem do kapitału...".
Ja jeszcze do niczego nie doszedłem!
ezapaz / 2006-11-26 22:05
Wyobrażasz sobie przejścia inwestorów zagranicznych. Nie każdy zaczyna od zera... Po polsku zdania jakoś klecisz ;) więc powodzenia w szkołach!
stary w mlodym ciele / 2006-12-07 14:44
Owszem, nie każdy zaczyna od zera ale wielu musi. Większość z ludzi znajdujących się na listach najbogatszych, prowadzonych w Polsce przez Wprost i ogólnie na świecie przez Forbes'a, to nowobogaccy. Nie odziedziczyli fortuny - sami ciężko na nią zapracowali od zera, bądź jak kto woli: od małych pieniędzy.
Obracanie początkowo małymi kwotami daje wprawę i wiedzę, które przydają się później jeśli zarabia się większe ilości pieniędzy - tak mi się wydaje.
A propos zdań: muszę dokładniej sprawdzać wypowiedzi bo zdarzają się błędy, których nie zauważa się w trakcie pisania, ale dziękuje;)
Katon / 2006-11-28 01:46 / "Walczący z wiatrakami"
Stary co ja ci moge powiedziec, zeby Cie troche podniesc na duchu, w LO albo mialem czworki albo wzywali mojego ojca bo z niemieckiego 6 pal, z biologii "ocena wpisana olowkiem"-wiadomo jaka, z fizyki albo 4 albo 1 na koniec, ale zawsze jakos sie wykaraskalem. Ale ile nerwow mnie to wszystko kosztowoalo... W koncu dostalem sie na politechnike, i powtorka... albo mialem stypendium naukowe, albo warunek (w sumie chyba 4 warunki przez 5 lat)... albo nauka albo imprezy po kilka dni...(Viva Babilon w Katosach). A miedzy studiami w wakacje wypady do stanow na W&T. Obronilem sie wzorcowo ,ale ze za czesto mialem d..py w glowie i nie chcialo mi sie uczyc wiec obnizyli mi ocene na dyplomie...:) Pozniej wyjazd na staz do stanow, musialem go przerwac i przeprowadzic sie do drugiej ojczyzny polakow... londynu, i co robie? Dzieki Bogu nie to co mam przy swoim niku bo jest to tylko metafora, ale biorac pod uwage moj tytul naukowy a zawod jaki wykonuje to jednak to ...:/ przepasc
Na gieldzie jestem od blisko roku, a od roku czytam to forum.
Raz sa gorki raz dolki, tak na gieldzie jak i w zyciu ... moze akurat zaliczasz dolek... w kazdym badz razie nie jestes w stanie przewidziec ze za kilka lat nie bedziesz jednym z tych wykrzykujacych na amerykanskiej gieldzie maklerow. Powodzenia zycze. Jak sie dostaniesz na studia to bedzie juz duzo... moze nie latwiej ale lepiej:)
stary w mlodym ciele / 2006-12-07 14:55
Widzę, że miał Pan podobny problem do mojego - zwyczajnie za mało czasu poświęca się szkole w domu. Musze jednak przyznac, że zabrałem się za siebie i stopniowo wychodzę z kłopotów które, jak się niedawno dowiedziałem, nie dotyczą tylko mnie więc nie jestem jakimś wyjątkiem.
Ma Pan zamiar wrócić kiedykolwiek do Polski? Czy postanowił Pan juz zawsze zostać za granicą? Też bardzo poważnie myślę o emigracji gdy będę starszy. Myślę głównie o Szwecji (w której spędziłem już znaczny procent mojego życia) i USA. Wielka Brytania i Irlandia są zbyt oblegane przez Polaków, dlatego u mnie odpadają.
Pozdrawiam i życzę powodzenia!
Katon / 2006-12-29 11:38 / "Walczący z wiatrakami"
Wlasciwie to przeczytaj sobie jeszcze raz co napisal Mexy ponizej i wez to do siebie jesli chcesz cos w zyciu osiagnac bo ma duzo racji. Jesli postawisz na siebie, na swoje wyksztalcenie to ciezka praca dojdziesz do czegos. Moze to brzmi banalnie ale wierz mi, ze za 10 lat sam bedziesz tak radzil mlodszym.

Jesli myslisz o emigracji to obojetnie gdzie, jesli bedziesz mial mozliwosc wyjechania na lepsza uczelnie do Londynu niz do kipeskiej w Stanach to nie patrz ile tu jest polakow. Ale jesli chcesz wyjechac na zarobek, 2 lata i powrot, to bez porownania stany bija europe. Jest wiecej problemow z pozwoleniami, wiza, ubezpieczeniem, ale raz ze w stanach sa lepsze pieniadze dwa utrzymanie jest 2 a nawet 3 krotnie mniejsze niz np w Londynie. Mowie tu o pracach ze tak powiem podstawowych, nie wymagajacych dyplomow.

Ja juz mam dosyc obczyzny, strasznie tesknie za Polska, juz przeszlo 2 lata pokazuje ze nie mam duszy emigranta. Do tego dochodzi jeszcze to, ze nie potrafie sie przebic wyzej niz stanowisko supervisora, moze nie jestem wystarczajaco dobry, ale z tego co widze potrzeba ladnych paru lat zeby miec jakas pozycje w firmie lub dyplom uczelni danego kraju. Jesli w przyszlym roku nie otowrze swojej firmy w Londynie, to zrobie to w Polsce.
Pozdrawiam
jacas / 2006-12-18 22:30 / portfel / Bywalec forum
do starego w młodym ciele
zapamiętaj nigdy się nie załamuj, bo giełda i kobieta zmienna jest przy czym ta pierwsza może cię sowicie nagrodzić przy dłuższym czekaniu, a ta druga że poniesiesz jeszcze większe straty
mexy / 83.8.31.* / 2006-12-21 20:19
Bez porządnego wykształcenia nie zostaniesz inwestorem. Skup się na nauce, giełdę traktuj jako hobby. Widzę, że chciałbyś zrobić karierę taką, jaką pokazują w tanich amerykańskich filmach. Równie dobrze możesz wzorować się na filmach s-f. Zdaj maturę, wybierz kierunek studiów zbieżny z tym co chciałbyś robić w życiu, a wtedy będziesz miał szansę zaistnieć w tym elitarnym środowisku. Wybacz, ale uważam, że jesali nie stać Cię intelektualnie na skończenie wyższej uczelni, to raczej nie zrozumiesz skomplikowanych reguł rządzących gospodarką. Jeśli nawet jakimś trafem uda Ci się zarobić jakiekolwiek poieniądze, to po pewnym czasie będzie tylko płacz, zgrzytanie zębów i powrót do prostych prac fizycznych chłopaka z wybujałą wyobraźnią. Przyznam się, że ja też zaczynałem finansową przygodę będąc niepełnoletnim, ale postawiłem na pierwszym miejscu wyksztalcenie, inwestowałem w międzyczasie zupełnie na luzie, traktując giełdę jako drugi fakultet. Teraz mam dobry dyplom, firmę, a w biurze maklerskim czuję się jak ryba w wodzie. Życzę sukcesów i do zobaczenia kiedyś w CDM..
kobieta / 62.21.67.* / 2007-01-01 13:01
Jacy z Was inwestorzy ?!!! Giełda to hazard a Wy jesteście graczami z kasyna mniej lub bardziej sprawnymi.

Niczego nie tworzycie - tylko spekulujecie.
stary w mlodym ciele / 2007-01-06 00:21
Hazard?
Z hazardem mam do czynienia gdy zamykam oczy i rzucam kośćmi lub zaglądam w rozdane karty albo gram w rosyjską ruletkę. Owszem, spekulujemy, ale AŻ spekulujemy! Bo tutaj wszystkie decyzje są przemyślane i świadome. Element ryzyka i zaskoczenia jest taki sam podczas przechodzenia przez pasy! Może się zdarzyć wypadek, ale nie musi bo wcześniej się rozglądamy. Prosze spróbować skontrolować karty?
Rzeczywiście - pomiędzy inwestorem a spekulantem jest znaczna różnica. Gdy będziemy zasiadać w radzie nadzorczej i posiądziemy pewien element władzy, wtedy będziemy o sobie mówić "inwestorzy".
Aktualnie spekulujemy i jak najbardziej tworzymy! Jesteśmy tą niewidzialną ręką rynku i rysujemy wspólnie linie wykresu. My, mniejsi i więksi, spekulanci giełdowi zapewniamy to że rynek jest zdrowy tzn. podlega ruchom tysięcy jednostek, a nie jednego dyktatora.
Hazard? Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić jak pracuje umysł, który opcje, akcje, kontrakty traktuje na równi z żetonami? Jadąc na wakacje jestem hazardzistą ponieważ wymieniam walutę? Oj, chyba nie....
Pozdrawiam!
radekidz / 2007-01-03 17:54 / Mazur z Mazur
ej kobieto , GPW to jest hazard , czyli najbardziej bezwzględna gra ,
nic nie poradzisz ,że fascynuje i młodych i starych , żółtych i czarnych ,
mając małą wiedzę i trochę więcej szczęścia można całkiem nieźle zarobić ,
wystarczy na początek parę tysiaków i hopla , najważniejsze - nie dać się ogłupić ,
szamanów ,przepowiadaczy jest pełno (na tym forum też ),
jeśli chodzi o mnie to jest jakaś forma sprawdzenia się , ile i czy potrafię ,
(minimum to podwoić kapitał przez 2 lata)
Pozdrawiam
anastazja83 / 83.27.137.* / 2007-04-22 14:14
Mialam podobnie, ale nie przez gielde. Jest ciezko, ale powoli wychodze.10 lat wyjete z zyciorysu u mnie.
A teraz mam nowe hobby- gielde :)
Ale juz nie bedzie moja obsesja.
Equilibrium / 88.199.81.* / 2008-09-08 22:04
Ale macie tepe myslenie ludzie :) Szkola to nie wszystko i tak naprawde nic nie wnosi do zycia praktycznego. Polecam lekture "Bogaty ojciec, biedny ojciec". Szkola to liczyla sie 20-30 lat temu teraz liczy sie charyzma, przebojowosc i wiele innych cech ktorych Wam brakuje. Trzeba ryzykowac,"kto nie ryzykuje ten nie ma"- nie ma i siedzi na tym forum i wypisuje banialuki zarabaiajac marne 2000 zl za "dobra" prace. BRAWO !!!! A TY stary czlowieku w mlodym ciele rob tak dalej i nie sluchaj innych :) Rob to co serce Ci dyktuje, a uda Ci sie osiagnac cos wielkiego. Bill Gates tez zrezygnowal ze szkoly i jakos zle z nim nie jest :)
1 2
na koniec starsze
Wpisy na forum dyskusyjnym Money.pl stanowią wyraz osobistych opinii i poglądów ich autorów i nie powinien być traktowany jako rekomendacja kupna bądź sprzedaży papierów wartościowych. Money.pl nie ponosi za nie odpowiedzialności.

Najnowsze wpisy