O ile w 2003 r. wynosiły one 70 proc. średniego dochodu gospodarstw domowych, to w 2007 r. było to już 91 proc.
No to obsadzone przez PSL ministerstwo strzela sobie samobója. Jak wobec tych 91% obronić zasadność zwolnienia rolników z PIT i ZUS ?
Jaka liczba "miastowych" gospodarstw o takim dochodzie ( i niższym ) z tego zwolnienia nie korzysta ?