Bardzo proszę bywalców parkietu giełdowego aby szczerze i bezpardonowo wytknęli mi na tym forum gdzie się mylę w swoim prostackim rozumieniu otaczającej nas rzeczywistości giełdowej.
Jestem zupełnie zielony, jeżeli chodzi o granie na giełdzie w kupowanie i sprzedawanie akcji. Za to wydaje mi się, że po 45 latach pracy w tym ponad 15 lat na wysokich stanowiskach dyrektorskich w tym jako Prezes Spółki Akcyjnej nie notowanej na giełdzie, dość dobrze znam się na zarządzaniu przedsiębiorstwami, spółkami akcyjnymi lub z o.o. Powiedzcie mi proszę, co tak naprawdę stanie się teraz w przedsiębiorstwie, które jest spółką akcyjną notowaną na giełdzie, jeżeli część akcjonariuszy sprzeda swoje
akcje bardzo tanio innym nabywcom. Nastąpi zmiana w komplecie akcjonariuszy i na najbliższym Walnym okaże się, że mamy innych akcjonariuszy niż mieliśmy. Ci akcjonariusze będą oceniać sprawozdania zarządu udzielać mu absolutorium wysłuchiwać sprawozdań rady nadzorczej dokonają zmian w składzie Zarządu i Rady nadzorczej i podejmą uchwały o podziale zysku lub pokryciu straty, ale hale fabryczne będą stać jak stały a firma ma dalej ten sam komplet maszyn i majątek trwały ma również nadal ten sam majątek obrotowy chyba, że część jej majątku stanowiły
akcje innych firm, więc ten majątek będzie wyceniony na niższą wartość. Firma ma jakieś kredyty ale jeżeli je spłaca regularnie to nic się nie dzieje złego więc, jeżeli nadal produkuje i sprzedaje swoje wyroby przynajmniej w takiej ilości i w takich cenach, aby nie generować strat to nic złego się w przedsiębiorstwie nie dzieje a to, że parę tysięcy spekulantów giełdowych straci część lub nawet całość tego zysku, jaki udało im się wcześniej wygrać kupując taniej i sprzedając drożej
akcje różnych spółek to w sumie pracowników i zarząd przedsiębiorstw należących do tej spółki niewiele dotknie. A skoro tak to dla poziomu życia Polaków i innych obywateli to, że nadmuchane sztucznie balony wartości akcji pękają i ich wartość spada do poziomu bardziej zbliżonego do rynkowej wartości majątku przedsiębiorstwa i jego zdolności do generowania zysków w sumie jest jakimś aktem sprawiedliwości w podziale zysków pomiędzy tymi, którzy je wypracowują a tymi, którzy tym spekulują. Należy więc ochraniać zdolność przedsiębiorstw do produkowania i świadczenia usług oraz ochraniać swoje rynki zbytu a nie przejmować się tym, że maklerzy giełdowi mało zarabiają a spekulanci giełdowi tracą swoje wyspekulowane zyski. Siła pieniądza jest pochodną siły gospodarki materialnej i o tą gospodarkę trzeba dbać. Bardziej martwi mnie to, że Opel i FIAT nie mają zbytu na produkowane w Gliwicach i Tychach samochody niż to ile są warte
akcje firmy Opel lub FIAT dziś w stosunku do miesiąc temu i rok temu. Bo co jest zjawiskiem pierwotnym a co skutkiem? Czy to spadek wartości akcji powoduje spadek popytu na samochody czy spadek popytu na samochody owocuje spadkiem wartości akcji koncernów samochodowych? A jeżeli tak jest, że to spadek popytu na samochody spowodował spadek wartości akcji spółek z sektora motoryzacyjnego to oznacza, że część producentów samochodów przeinwestowała w rozwój fabryk i produkuje za dużo i po zbyt wysokich cenach. A to oznacza, że słusznie dostają po łapach bo skoro tysiące akcjonariuszy bardzo się przez ostatnie lata bogaciło to zubażali miliony potencjalnych nabywców nowych samochodów, lodówek, domów itp. Gdyż, aby mógł ktoś rocznie zarobić dodatkowy milion dolarów to milion innych osób musi stracić po 1 dolarze.