Stach111
/ 78.10.56.* / 2014-12-08 18:50
Pracowałem jako nauczyciel i odszedłem z tej pracy, bo płaca którą otrzymywałem nie mogłem konkurować z pierwszym lepszym pracownikiem w innych branżach gospodarki. Pracując w wiejskiej szkole musiałem być najpóźniej 7:30 i w zależności ile miałem lekcji wracałem o różnych godzinach i jak miałem zrównać się z zarobkami np. z handlowcem, to musiałem mieć od 1,5 do 2 etatów, wtedy mój powrót do domu był ok. 17:00 18:00. A co do wyliczanek 18h/tydzień, to nikt z piszących nie zauważa, że dawno już jest ustalone, że mowa jest o godzinach dydaktycznych. Nauczyciel rozliczany jest z 40h/tydzień i tu dolicza się przygotowanie nauczyciela do zajęć lekcyjnych, sprawdzanie prac domowych uczniów, zebrania z rodzicami, rady szkoleniowe itd., itp. Przy wyliczeniach, że lekcja trwa 45 minut można doliczyć wszystkie dyżury w hałasie na przerwach śródlekcyjnych, gdzie nawet nie ma czasu, by wyjść do toalety.Jak doliczyć obowiązkowe "okienka" w planie pracy nauczyciela, to z 18h/tydzień zrobi się 23-25 godzin i więcej w zależności od placówki. Tak naprawdę, to praca w szkole jest dobra, tylko pod warunkiem, że nauczyciel ma mało godzin, ma wsparcie od rodziców, dyrektora, organu prowadzącego szkołę ( Wójt, Burmistrz, Prezydent Miasta), oraz swojego ministra. Ja nie wróciłbym teraz do pracy w tym zawodzie, bo obecnie nauczyciel jest "maszyną" do wypełniania tabelek, pisania sprawozdań i wielu niepotrzebnych rzeczy, które z procesem nauczania nie mają nic wspólnego. Do tego ludzie wykonujący ten piękny, potrzebny nam wszystkim zawód są niedoceniani, a przecież to Oni kształcą nasze dzieci i wspólnie z Rodzicami lub na przekór bez ich wsparcia, kształtują ich charaktery. Wszystkim piszącym polecam, by przed wypowiedzią zapoznali się z tematem o którym chcą mówić wysłuchując także drugiej strony. Pozdrawiam.