Bernard+
/ 83.10.79.* / 2010-09-16 15:56
Rozumiem polaków, którzy pracują w budżetówce albo są górnikami od 25 lat wytwarzającymi straty, które muszą pokrywać zarabiający najniższą płacę pracownicy rentownych małych firm nie strajkujących, lecz cicho i uczciwie pracujących i płacących wszelkie podatki i składki, że nie przeszkadza im nadmiernie rozdęty i nieefektywny sektor budżetowy oraz fakt, że dotować trzeba 1 milion zatrudnionych w państwowych nadal socjalistycznych zakładach, które jak dinozaury przeżyły swoją epokę i są kulą u nogi całego narodu. Ale już w 1958 roku Peter Drucker pisał w swoich pracach na temat efektywności zarządzania: „Przedsiębiorstwo, które dłużej niż 3 lata nie generuje zysków jest pasożytem społecznym, albowiem więcej od społeczeństwa pobiera niż społeczeństwu oddaje”. Zaś w Polsce 20 lat kiepskich niespójnych reform doprowadziło do tego, że w sferze przedsiębiorstw pracuje obecnie tylko 5400tys. osób z tego 1050 tys. w nierentownych przedsiębiorstwach państwowych i spółkach skarbu państwa. Natomiast aż 8 674,5 tys. pracuje w sferze utrzymywanej przez te rentowne przedsiębiorstwa a więc w sferze budżetowej oraz w finansach ubezpieczeniach i usługach niematerialnych takich, w których nie powstają żadne nowe wartości do sprzedania a tylko pobierane są opłaty dzielące wytworzony dochód pomiędzy pozostałe nieproduktywne społeczeństwo. Mamy najwyższy w Europie wskaźnik redystrybucji dochodu narodowego przez budżet państwa i budżety samorządowe. W wielu małych gminach jest więcej urzędników i pracowników samorządowych niż miejsc pracy w prywatnych przedsiębiorstwach i osób płacących podatki, z których są ci urzędnicy utrzymywani. Mamy do utrzymywania prawie 4 milionową armię niby to rolników żyjących wyłącznie z wypłat o charakterze socjalnym, niczego prawie nie produkujących na sprzedaż, nieuprawiających posiadanej ziemi i niczego do sprzedania na wolnym rynku nie mających ,niehodujących niczego na sprzedaż w posiadanych budynkach inwentarskich, bo produkują tylko na własne potrzeby i to tak mało, że nie mogą się z tego nawet sami wyżywić. Liczba osób do utrzymywania przez budżet państwa rośnie a liczba osób pracujących na ich utrzymanie maleje to prowadzi do katastrofy. ZUS opublikował niedawno dane o stanie emerytur. Tylko w 2007 roku przybyło 312,5 tys. nowych emerytów, których średni wiek wyniósł zaledwie 57 lat i 1 miesiąc. Wszystkich emerytów i rencistów na dzień 31 grudnia 2007 roku było ogółem 7 303 000 osób. W tym mamy 319 300 emerytów i rencistów górniczych, których średnia emerytura lub renta wynosi 2526,38zł przeciętny wiek emerytowanego górnika to 60,7 lat rencisty 59,7 a przeciętny staż pracy przed przejściem na emeryturę lub rentę 29,5 roku. Mamy na utrzymaniu 260 500 byłych kolejarzy ze średnią emeryturą lub rentą 1224,61zł przechodzących w stan spoczynku po 33latach i 6 miesiącach pracy w przeciętnym wieku 69,9 lat emeryci i 57,5 roku renciści. Mamy 322 700 emerytowanych nauczycieli, którzy otrzymali emerytury po 35,4 latach pracy lub renty po 31,3 latach pracy przeciętny wiek emeryta nauczycielskiego to 64,4 lata a rencisty 63 lata. Przeciętna emerytura nauczycielska wynosi 1512, 20zł a przeciętna renta nauczycielska wynosi 1822,51zł. Jest 214 500 osób które odeszły na emeryturę lub rentę inwalidzką z własnej działalności gospodarczej ich średni wiek wynosi 71lat i 8 miesięcy emeryci 55,1 lat renciści średni staż pracy rencisty 27,9 roku średnia emerytura 923,16 złotego.
Moim zdaniem nie chodzi o to na co się wydaje ale jak się wydaje i ile kosztuje zbieranie podatków a potem administrowanie nimi. W latach 1998-2002 byłem radnym w nowo powstałym powiecie pracowałem w komisji rewizyjnej bo mam do tego kwalifikacje zawodowe . Wyobraźcie sobie że w tym powiecie mającym 127 tysięcy mieszkańców budżet był taki, że aby wypłacić biednej rodzinie 100 złotych zasiłku starostwo powiatowe i powiatowe centrum pomocy rodzinie musiało mieć 250 złotych podatku bo w przeliczeniu na sto złotych wartości udzielonej pomocy koszty administracyjne wynosiły 150 złotych w samym tylko powiecie a gdzie koszty urzędów skarbowych, ministerstwa, województwa, banków i całej tej machiny, która musi być utrzymywana aby do budżetu powiatu ziemskiego trafiło 250 złotych z których 100 złotych dostaje biedna matka jako zasiłek aby kupić dzieciom np. zeszyty i książki do szkoły. Krytykowałem to ale byłem w opozycyjnej mniejszości lecz udało mi się doprowadzić do zmian w podziale budżetowych pieniędzy w drugiej połowie kadencji. Tymczasem ta biedna rodzina wielodzietna dlatego była biedna ,że ze swoich dochodów musiała zapłacić niewspółmiernie wysokie podatki i składki. Zamiast odbierać im 200 złotych miesięcznie aby dać co kwartał 100 złotych zasiłku prościej i taniej byłoby nie pobierać w ogóle żadnych podatków od niskich dochodów. Wtedy liczba klientów instytucji pomocy społecznej radykalnie by się zmniejszyła więc i koszty utrzymywania urzędników od podatków i rozliczeń oraz od udzielania zasiłków zostałyby zr