"Ale trzeba być pewnym.." - pewna jest tylko śmierć i podatki jak mówi przysłowie.
Pieniądze mają cały czas zarabiać - do tego trzeba dążyć. Nie ma czegoś takiego jak "niekoniecznie". Nie myśl tyle bez posiadania koniecznych danych - poczytaj (podałem powyżej linkę, są też inne żródła), poszukaj maxa wiadomości na ten temat i wtedy przemyśl sprawę jeszcze raz.
Masz tu skrót z "bossy":
"Początkujący inwestorzy często stosują metodę, którą można by uznać za rodzaj zarządzania
portfelem. Jest to zwiększanie udziału posiadanych akcji w miarę, jak ich cena spada. Metodę
tę nazywa się uśrednianiem w dół, dzięki czemu obniża się średnia cena zakupu. O
efektywności tej metody najwięcej mogą powiedzieć ci, którym pieniądze skończyły się
wcześniej niż fala spadkowa, uniemożliwiając dalsze "obniżanie" kosztów" :):)
"Już na pierwszy rzut oka widać, że jej podstawową wadą jest to, iż w pewnym momencie możemy
zostać bez pieniędzy, a ceny akcji będą nadal spadać. Na rynku kontraktów terminowych takie podejście jest jednym z najprostszych sposobów wyzerowania rachunku"
"Dość często spotykamy ludzi trzymających akcje, których cena od dnia zakupu spadła,
powiedzmy, 30 procent i tłumaczących, że sprzedadzą je dopiero, "gdy wyjdą z inwestycją
przynajmniej na zero". By odrobić 30-procentową stratę, nie wystarczy 30-procentowy zysk.
Przy większych stratach jest jeszcze gorzej. Jak widzimy, aby odrobić 30-procentową stratę
na pozycji, cena posiadanych akcji musi wzrosnąć blisko 43 procent. Inwestorzy czekający na "wyjście na zero" powinni odpowiedzieć sobie na pytanie: czy łatwo jest znaleźć walor, którego cena (w niedługim czasie) wzrośnie ponad 40 procent? Aby odrobić 75-procentową stratę, trzeba zrealizować 300-procentowy zysk. Jak często trafiają się inwestycje dające takie stopy wzrostu?