To ja przypomnę jak z tymi kontami było. Za poprzedniego reżimu (komuny) konto przysługiwało prowadzącemu firmę, lub konto dewizowe dla bywalców "na Zachodzie". Szarak miał książeczkę PKO i wypisywał kolejne "kwitki" na wpłatę, bądź wypłatę. Książeczek mógł mieć kilka, ale za to w jednym jedynie słusznym banku -PKO. (A przepraszam - były też w formie szczątkowej banki spółdzielcze).
Po słusznie minionym ustroju narobiło się banków do wyboru i koloru.
W tych minionych czasach w każdej firmie była kasa i Pani Kasjerka, która jeden dzień w miesiącu miała sporo pracy (czasem w firmach płacono "zaliczki" i to był drugi dzień pracy).
W Nowym Reżimie zlikwidowano zakładowe kasy i Panie Kasjerki musiały znaleźć inne zajęcie.
Banki, aby zachęcić do zakładania kont proponowały te rachunki ZA DARMO.
Po paru latach, gdy już większość została zmuszona do otwarcia DARMOWEGO konta, banki zaczęły wprowadzać opłaty: za prowadzenie konta, za wysłanie stanu salda, za każdy przelew, i za diabli wiedzą co jeszcze.
Wcale się nie dziwię że ludzie są niechętni do otwierania kont, opłaty za "usługi" bankowe są bardzo drogie w porównaniu do zarobków, a już najciekawsze jest stwierdzenie że bezrobotni niechętnie zakładają konta. Pytam po co bezrobotnemu konto? Jeśli jeszcze ma zasiłek, to po to żeby PUP miał gdzie go przelać. A konta w bankach internetowych niby bezpłatne, tylko że ten bezrobotny musi mieć komputer i płacić za internet.
Bliższa ciału koszula. Jeśli prowadzenie konta i inne "usługi bankowe" kosztowałyby rozsądne kwoty, to i banki miałyby więcej klientów.
Zresztą poprzedni premier i szef największej partii opozycyjnej daje radę bez konta, to i pozostali jakoś poradzą.
A sprawa inwigilacji to osobny temat rzeka.