lamer
/ 88.199.103.* / 2008-08-13 21:44
Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady Europy nr 2002/91/EC. Można łatwo znaleźć.
Czytając 95% wpisów człowiekowi włosy stają dęba na głowie co ludzie potrafią wymyśleć i wypisywać nie zaznajomiwszy się nawet pobieżnie z zagadnieniem.
Certyfikaty są wydawane dla mieszkań i domów podlegających sprzedaży. Jak masz już dom/mieszkanie to dopóki nie będziesz go chciał sprzedać nikt nie będzie Cię zmuszał do certyfikacji. Jasne, dla nowowybudowanych domów jednorodzinnych też trzeba certyfikatów, ale jak się komuś by chciało wgłębić w treść ustawy Prawo Budowlane, to doczyta że jest pokaźna grupa, która będzie posiadać uprawnienia z definicji - m.in budowlańcy czy architekci. Więc co za problem, by do projektu nowego domu dodawać od razu certyfikat energetyczny zrobiony 'przy okazji' adaptacji projektu do działki dla założonych przez projektanta materiałów budowlanych i usytuowania domu na działce ?
Akurat w tej sprawie polska ustawa jest rozbieżna z zaleceniami UE, które zalecają by certyfikat był wydawany przez niezależnego od projektanta certyfikatora.
Z drugiej strony szanownym rządzącym (tym, poprzednim i zapoprzednim, bo obowiązek wprowadzenia certyfikatów jest od 2006r, tylko Polska otrzymała 3 letni okres przejściowy, który został kompletnie zmarnowany) też należą się słowa nagany. Bo prawo ma wejść od 01.01.2009, a tymczasem jeszcze nawet nie wiadomo jak te certyfikaty należy wyznaczać, bo nie ma rozporządzenia nt metodologii obliczeń. Będzie być może w okolicach połowy września, co spowoduje kolosalne zamieszanie na początku przyszłego roku, bo po prostu ludzie nie zdążą się przeszkolić i pozdawać egzaminów (które ministerstwo sobie życzy wykonywać w Warszawie z dwumiesięcznym okresem zapowiedzi, a potem trudnym do ustalenia okresem w którym minister zatwierdzi (podpisze) wyniki egzaminów).
Zostanie do wykonywania tych certyfikatów armia (80 tys ?) magistrów z uprawnieniami budowlanymi, instalacyjnymi etc, która niekoniecznie będzie się znała na merytoryce tego tematu i niekoniecznie będzie miała chęć wgryzać się w niuanse metodologii, ale konieczny papier będzie mieć w ręce. Najśmieszniejsze jest to, że certyfikowani i wyszkoleni audytorzy energetyczni (ci od kredytów termomodernizacyjnych - IMHO najlepiej zorientowani w problemie) nie mogą wydawać certyfikatów dopóki nie zdadzą egzaminu (lub nie będą posiadać uprawnień np budowlanych)