darson
/ .* / 2005-06-13 11:18
Panie Richardzie, Pan sam nie wierzy w to co Pan napisał.1. Drenaż mózgów trwa w Polsce od początku lat 80-tych. W tych latach mieliśmy do czynienia z największą falą emigracyjną od zakończenia IIWŚ. Ocenia się, że wyemigrowało wtedy z Polski ponad 1 milion Polaków. W tym bardzo wielu z wyższym wykształceniem. Obecnie mamy bardzo podobną sytuację, chociaż czynnik polityczny jako motyw emigracji zdaje się nie odgrywać już istotnej roli.2. Pisze Pan:"Trzeba stworzyć nowe miejsca pracy, które zapewnią godziwe pensje." Jak Pan sobie wyobraża tworzenie miejsc pracy w prywatnym biznesie z gwarancją "godziwego" wynagrodzenia. O wysokości wynagrodzenia decyduje w tym przypadku rynek. Dobra firma przynosząca zyski to i dobre płace. Chyba, że myśli Pan o nowych urzędach d/s JakichśTam tworzonych przez rząd za pieniądze podatników.3. Kto ma tworzyć miejsca pracy? Uważąm, że przedsiębiorczy ludzie sami stworzą sobie miejsca pracy. Nie należy im tylko tego utrudniać nadmierną legislacją i fiskalizmem. W kraju, w którym instytucje podstawowe dla działania państwa, jak np. wymiar sprawiedliwości, są niesprawne i nierzadko skorumpowane, trudno o ściągnięcie poważnych inwestorów i zachętę dla rodzimych do lokowania pieniędzy w ryzykowne przedsięwzięcia.4.Dalej pisze Pan:"Mówi się o przysłowiowej Nokii, ale w Polsce trudno coś takiego zrealizować, ponieważ brakuje współpracy między światem naukowym a biznesem." Otóż chciałbym Panu wyjaśnić, że tzw. przysłowiowa Nokia jest obwarowana tyloma zastrzeżeniami patentowymi, że lepiej kupić licencję na jej produkcję niż ryzykować utopienie pieniędzy w tzw. wyrobnikach polskiej nauki. Zresztą większość z tych dobrych ucieka za granicę z tych samych powodów z jakich wyjeżdża do Francji polski hydraulik. Polska nauka, zwłaszcza w dziedzinie techniki, to mit (nie mylić z MIT). Zapaść jest oczywista i wynika głównie z niskich nakładów inwestycyjnych. Jest to jednak całkowicie odrębny temat.5. Teraz odniosę się do pozostałych tez w pańskim artykule, które przyznam wstrząsnęły mną do tego stopnia, że zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno jest Pan bystrym obserwatorem polskiej sceny polityczno-gospodarczej. Tu cytat: "Przykład Irlandii dowodzi, że: po pierwsze musi zaistnieć ponadpartyjna zgoda co do systemu gospodarczego, w szczególności dotycząca pobudzenia aktywności gospodarczej, czyli ułatwień podatkowych, usunięcia klinu podatkowego oraz ułatwień w prowadzeniu działalności gospodarczej. Po drugie, zachęcić inwestorów (krajowych i zagranicznych) do rozwijania działalności w tzw. greenfield. Po trzecie, restrukturyzować system finansowania budżetu państwa, mając na uwadze, że ludzie nie mogą być na „garnuszku rządu”."- Porównanie Polski do Irlandii jest nie na miejscu. Choćby z tego względu, ze to co my wprowadzamy u siebie, tj. gospodarka rynkowa, w Irlandii funkcjonowało od zawsze. Irlandczykom w przeciwieństwie do Polaków, nie dane było zasmakować planowej gospodarki socjalistycznej z totalną nacjonalizacją produkcji i opresjnego państwa totalitarnego (czyt. monopartyjnych rządów, quasi demokracji na wzór sowiecki, zamknięcia granic etc.).- "musi zaistnieć ponadpartyjna zgoda co do systemu gospodarczego". Ależ ona istnieje. Zgoda co do systemu kapitalizmu państwowego, w którym istnieją takie hybrydy jak np. Spółki Skarbu Państwa, i które są ni to prywatne, ni to państwowe. Są natomiast świetnymi miejscami na miękkie lądowanie dla tych polityków, którzy przepadli w kolejnych wyborach do parlamentu, a mogą bezpiecznie przezimować w radach nadzorczych w/w Spółek. Afera Orlenu pokazuje doskonale na czym ten mechanizm polega. Oczywiście oprócz nich sa jeszcze inne instytucje na budżetowym garnuszku, w których obsadzanie intratnych stanowisk odbywa się z klucza politycznego (ZUS, KRUS, PCK, PFRON, różnego rodzaju fundacje itd.). Żeby to utrzymać potrzebny jest m.in. mętny i nieprzejrzysty system podatkowy, w którym można dokonywać cudów nad deklaracją podatkową i gdzie niespójne przepisy faworyzują uznaniowość, a nie egzekucję litery twardego prawa.- Wbrew pozorom, politykom zależy na tym by ludzie byli na ich garnuszku. Takimi ludźmi łatwiej się rządzi, bo są ubezwłasnowolnieni i zależni od woli politycznej i decyzji aparatu władzy. Znamy to z PRL-u i politycy, którzy wywodzą się również z tamtego okresu również doskonale znają te prawidłowości. Większości ludzi też ten układ odpowiada, bo zdejmuje z nich odpowiedzialność i pozwala ją zrzucić na polityków, rząd, państwo, parlament czyli owych ONYCH.Czy możliwe jest więc by zmienić ten zły stan rzeczy? W najbliższym i krótkim czasie raczej nie.I niedotyczy to tylko nas Polaków, ale bez mała całej Unii Europejskiej, w której ideologia (socjalna, liberalna czy jakakolwiek inna) ma prymat nad zdrowym rozsądkiem.Pozdrawiam