Ciągle mam wrażenie, że konflikt czy też wojna domowa w Syrii to z jednej strony efekt zbrojenia rebeliantów przez kraje zachodnie (zwłaszcza USA stojącej na sstraży interesów Izraela (okupacja syryjskich Wzgórz Golan), działalność antyrządowa Al Kaidy liczącej na przejęcie władzy przez fundamentalistów islamskich i konflikt separatystyczny syryjskich Kurdów. Z punktu widzenia świata cywilizowanego (polityka militarystyczna amerykańskiego nacjonalizmu i terroryzmu państwowego wyklucza USA z grona państw cywilizowanych) najkorzystniejszym rozwiązaniem byłoby przywrócenie w Syrii kontroli przez obecne jej władze, rozbrojenie lub roizbicie rebeliantów i program zmian konstytucyjnych rozłożony na okres minimum 10 lat. Sprawdzone w Libii "amerykańskie rozwiązanie" z obecną okupacją tego kraju przy trwającej tam obecnie wojnie domowej jest czymś najgorszym, wydłużającym faktyczną wojnę domową, zwiększającym ilość ofiar i sankcjonującym rabunek przez USA libijskich złóż ropy naftowej. Faktycznym celem agresji na Libię dokonanej przez USA wspoieraneej przez Francję i W. Brytanię było przejęciee przez USA kontroli nad libijskimi złożami ropy naftowej po podpisaniu przez ten kraj umowy z Chinami na 30 lat na eksploatację przezz Chiny części libijskich złóż.

znalezione w sieci :
W piątek francuski chirurg Jacques Beres, współzałożyciel organizacji Lekarze bez Granic (MSF), który potajemnie pracował ostatnio w szpitalu w syryjskim Aleppo powiedział Reutersowi, że islamiści z zagranicy, zamierzający przekształcić Syrię w "autokratyczną teokrację", zasilają szeregi syryjskich rebeliantów walczących o obalenie reżimu Asada. Ujawnił, że co najmniej połowę tych rebeliantów, którym udzielał pomocy w Aleppo, stanowili cudzoziemcy.