Money.pl sztucznie nadmuchuje problem. Sprawa wynagrodzeń dla 560 osób (tylu jest w sumie posłów i senatorów) oraz ewentualnych dodatków do emerytur dla żyjących byłych parlamentarzystów (jest ich ok. 1400 osób), to kwestia w 38-milionowym kraju kompletnie marginalna.
Istotnym dla obywateli są takie kwestie jak: polityka podatkowa (podatek liniowy czy progresywny; czy zarabiający po 100 tys. zł miesięcznie mają płacić tak samo jak emeryci dostający 25 tys. zł rocznie, czy może więcej?), polityka społeczna i rodzinna (czy stosować ulgi dla rodzin wielodzietnych, czy dotować niektóre towary i usługi najuboższym czy "po równo"?), polityka edukacyjna (czy dzieci w szkole mają uczyć się fizyki i biologii czy religii?), czy w Polsce ma być faktyczna wolność osobista (m.in. związki partnerskie, in vitro - kto nie chce, nie musi, ale kto chce, temu wolno), czy polskie władze będą rzeczywiście (jak mówi Konstytucja RP) neutralne światopoglądowo czy będą finansować niektóre kościoły i religie, czy w Polsce będzie rzeczywista wolność wypowiedzi czy prokuratura będzie nadal ścigać abstrakcję pod nazwą "obraza uczuć religijnych"?
Judzenie i napuszczanie ludzi na Sejm i Senat, które mają stanowić mądre prawo, to demolowanie państwa i szerzenie anarchii. Owszem, zdarzają się parlamentarzyści niegodni tych funkcji (niekompetentni, nieuczciwi itp.), ale to nieprawda, że dotyczy to wszystkich posłów i senatorów, a nawet większości. Niestety, media zainteresowane sa pokazywaniem tylko negatywnych przykładów - awanturników i aferzystów, bo karmią się tanią sensacją i na niej budują swoją oglądalność (tv) oraz swoje czytelnictwo (prasa i internet).
Smutne to, ale prawdziwe. :(