kwant2000
/ 2010-01-17 03:28
/
Pan Forumowicz (ponad 500 wypowiedzi)
Ręce opadają...Mimo szerokiej i kosztownej propagandy ku czci unijnych dotacji, sytuacja nie jest tak różowa, jak przedstawiają ją unijni klakierzy i urzędnicy z Ministerstw Rozwoju Regionalnego i MF. Na dotacjach traci nawet Polska, która jest jednym z największych beneficjentów unijnej "pomocy". W perspektywie finansowej 2007-13 sama składka unijna to około 25 proc. całości unijnych dotacji.
Niestety do tego dochodzą kolejne koszty po stronie polskiej: tysiące urzędników w ministerstwach, państwowych agencjach czy samorządach, którzy zajmują się wyłącznie dotacjami (UE zaleca, by na każdy 1 mln euro unijnych dotacji przypadało 2,5 urzędnika, podczas gdy w 2007 r. w Polsce był tylko 1 urzędnik na 1 mln euro dotacji), koszty związane z przygotowaniem projektów i to tych przyjętych i później realizowanych, jak i tych odrzuconych (tych drugich prawdopodobnie jest więcej) oraz koszty związane z obligatoryjnym prefinansowaniem i współfinansowaniem projektów.
Z perspektywy pojedynczego beneficjenta unijnych dotacji mogą one być oczywiście korzystne. Jednak patrząc globalnie, te wszystkie koszty znacznie przekraczają łączną wartość unijnych dotacji, więc per saldo Polska traci na tym interesie. Niestety koszty te to nie są wszystkie straty po stronie polskiej.
Trzeba do tego dodać fakt interwencji w rynek, co jest bezpośrednio związane z istnieniem unijnych dotacji i przynosi niewymierne szkody, deformując rynek i powodując, że często pieniądze są inwestowane nie tam, gdzie potrzebują przedsiębiorcy, lecz tam, gdzie chcą urzędnicy.
Dotacje unijne często powodują też znaczne opóźnienia procesów inwestycyjnych, obniżają efektywność alokacji kapitału i stwarzają nieuczciwą konkurencję. Te szkody niezwiązane bezpośrednio w wydatkami, by uzyskać dotację, są bardziej niekorzystne niż same straty finansowe.