Problem polega na tym, że ks. proboszcz nie chce podpisać nawet tej umowy depozytowej, bo twierdzi, że to jego własność" - zwrócił uwagę minister.
No więc niech nie podpisuje. Swoją drogą czy w sensie formalno prawnym jest w ogóle stroną sporu. Moim zdaniem raczej jest to kuria, a proboszcz jest jedynie zarządcą. Inna rzecz, że " po sąsiedzku, w Brygidzie" przez lata mieliśmy do czynienia już z innym uciążliwym samozwańcem.